Żaden europejski kraj nie obieca Wam tylu atrakcji na tak małym obszarze, ile da Malta: zabytki z każdej epoki, przepiękna architektura, cuda przyrody, klimatyczne zatoki z plażami! Żaden kraj nie ma tyle słońca w roku, co Malta! Do tego kolorowe łódki luzzu, Błękitna Laguna na wysepce Comino i słynna jaskinia Tal-Mixta Cave z widokiem na rajską zatokę Ramla Bay na wyspie Gozo. Dlaczego warto się wybrać na te trzy maltańskie wysepki? Odpowiedź poniżej!
Mimo, że ten maleńki kraj leży blisko afrykańskiego, arabskiego świata, katolicy stanowią tu aż 96 procent ludności a jego dwie największe wyspy: Malta i Gozo są wręcz obsiane kościołami, katedrami i bazylikami. Dlaczego? A no, w starożytności rozbił się u brzegów Malty św. Paweł z Tarsu. I choć spędził tu tylko trzy miesiące, wystarczyło to, aby przekonać ludność do wiary w Chrystusa. I nie wykorzenili jej nawet Arabowie, którzy podbili maltańskie wysepki na ponad dwa stulecia.
JAK DOTRZEĆ?
Najlepiej samolotem. Albo bezpośrednio- tanimi liniami lotniczymi (wyszukacie je np. na stronach: Skyscanner, KAYAK czy Wizz Air), albo wykupując na własną rękę noclegi (np. Booking, Airbnb czy KAYAK). Zorganizowane wyjazdy (przelot, hotel, wyżywienie z opcją all inclusive , ubezpieczenie itd.) znajdziecie w takich biurach biurach jak Itaka, Exim Tours czy Rainbow.
Szczególnie po sezonie tygodniowy pobyt w trzygwiazdkowym hotelu ze śniadaniami można kupić już za około tysiąc zł od osoby. A podkreślę, najlepiej na Maltę wybrać się w kwietniu, maju lub październiku. No chyba, że ktoś wyłącznie nastawia się na zwiedzanie, to wtedy w porze zimowej też jest przyjemna aura i kilkanaście stopni Celsjusza. Można jednak dolecieć do Sycylii i stamtąd wybrać się katamaranem lub też promem na Maltę.
JAK ZWIEDZAĆ?
Po samej stolicy wystarczą nam po prostu nogi i wygodne obuwie. Większość zabytków i restauracji skumulowanych jest w rejonie ul. Republiki i pobocznych arterii. Do Trójmiasta, czyli miast Birgu (Vittoriosa), Cospicua oraz Senglea dostaniemy się promem Valletta Ferry Services z nabrzeża u stóp Górnych Ogrodów Barraka (1,50 euro w jedną stronę lub 2,80 euro w dwie strony).
Zwiedzać wyspę możecie na własną rękę, wynajętym samochodem (od 25 euro za dobę), busami albo taksówkami. Najlepiej komunikacją miejską, bo jest ona bardzo rozwinięta. Z kolei jeśli wypożyczacie auto, pamiętajcie, że na wyspach maltańskich obowiązuje ruch lewostronny – pozostałość w spadku po Imperium Brytyjskim.
Jeśli chcemy korzystać z komunikacji autobusowej ściągnijcie sobie na telefon aplikację Tallinja i kupcie plastikową kartę Tallinja Card. Ja wybrałem opcję 7-dniową za 25 euro na przejazdy bez limitu (również nocą, włączając w to specjalne kursy TD). Kartę możemy kupić na lotnisku albo w Valletta Bus Terminal. W cenie karty możemy też bezpłatne korzystać z rowerów przez pół godziny rowerów na terenie Valletty i najbliższych okolic.
CO ZJEŚĆ?
Restauracji z dobrym jedzeniem w Vallecie jest multum, więc na pewno znajdziecie coś dla siebie. Ja polecam Wam Trattoria di Mare przy ul. Republiki 64 (jeśli polujecie na owoce morza) i LaPira Maltese Kitchen przy ul. Merchants 35 (jeśli chcecie posmakować maltańskiego królika). Dopełnieniem kulinarnej uczty będzie pyszna kawusia w kawiarni
Caffe Cordina przy ul. Republiki 244. Również przy tej ulicy mieści się jedna z najlepszych lodziarni n wyspie – Amorino.
Zanim na stół "wjechał " królik, były smaczne przystawki. Szczególnie polecam Ħobż biż-żejt – kanapkę przygotowywaną ze składników, jakie zwykle Maltańczycy i Gozańczycy mają w lodówce. Na pieczywo posmarowane oliwą i świeżo roztartymi pomidorami kładzie się kapary, ser i tuńczyka.
Z kolei śniadaniowym hitem jest pastizzi – chrupiące, ciepłe paszteciki z włoskiego ciasta , nadziewane serem ricotta lub pastą z zielonego groszku. Najsmaczniejsze w Vallecie kupicie np. w barze Manuela, przy ul. Merchants 57.
DZIEŃ PIERWSZY. VALLETTA
Naturalnie ten maluteńki kraj zaczniemy zwiedzać od największej jej wyspy, czyli Malty. Oprócz niej wybierzemy się (w sumie) na półtora dwa, na jej dwie mniejsze siostrzyczki: Gozo i Comino. Sześć dni zwiedzania i jeden - plażowania :) . Ale w trakcie tych sześciu dni zwiedzania też będzie chwila na plażowanie, właśnie na tych dwóch mniejszych wysepkach. A więc moja propozycja zaspokoi turystów , którzy lubią zarówno aktywny wypoczynek jak i troszkę takiego slowlife.
Maltę zaczniemy zwiedzać od jej stolicy. Valletta to najmniejsza stolica w Europie a ma tyle do zaoferowania! Ze swoimi ponad 320 zabytkami to jedno wielkie muzeum pod gołym niebem. Jakże pięknie błękit morza kontrastuje tutaj z żółtawymi, barokowymi pałacami, kamieniczkami i fortyfikacjami pamiętającymi czasy Zakonu Joannitów.
Wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO stolica wyspy - Valletta - tak jak cała Malta, to architektoniczny i kulturowy misz masz. Przez stulecia obyczaje, język i kultura arabska pomieszały się tutaj z francuskimi, brytyjskimi i włoskimi.
O Valletcie mówi się, że została zbudowana przez „dżentelmenów da dżentelmenów”. Choć to stolica, to jednak żadna metropolia. Ot , 6-tysięczne miasteczko, naszpikowane zabytkami począwszy od fortyfikacji obronnych po kamieniczki, pałace, kościoły i muzea.
Tak duża ilość ciekawych miejsc na tak małej powierzchni to duże udogodnienie dla turysty. Nie trzeba dużo chodzić, a jeśli chcemy zrobić sobie przerwę, to pod nosem mamy kawiarnie, restauracje, lodziarnie i parki, w których schronimy się przed maltańskim słońcem.
Valletta to nie tylko imponujący Wielki Port, fortyfikacje, pałace, kościoły i muzea, to również architektoniczne detale, które zauważymy spacerując wąskimi , brukowanymi uliczkami stolicy: balkony, drzwi, kołatki czy klamki. Tą maltańską architekturę, będącą miksem kilku stylów od tunezyjskiego, po włoski, francuski i brytyjski można podziwiać godzinami. Obok średniowiecznych budowli z czasów Joannitów stoją czerwone budki telefoniczne z czasów Imperium Brytyjskiego, figury świętych a do tego kolorowe witryny sklepów z markami Gucci czy Tommy Hilfiger.
Charakterystyczne, drewniane balkoniki na maltańskich kamienicach to "il-gallerija". Arabowie, za których weszły one w średniowieczu do wyspiarskiej architektury, nazywali je "Mashrabiya". Zachwycają nie tylko elegancją, kolorami ale i oryginalnością. To bez wątpienia jeden z symboli Malty. Za panowania arabskiego w średniowieczu balkoniki były dla kobiet oknem na świat, bo większość czasu spędzały one "przy garach".
Zwiedzanie stolicy Malty zacząłem od placu Triton, do którego dojechałem autobusem z Buggibby, gdzie miałem nocleg. Jego główną ozdobą jest fontanna Trytona - wbrew pozorom, dość młoda, modernistyczna instalacja. Powstała w 1959 roku. Naturalnie, motyw wodotrysku i morskich bożków nawiązuje do związków Malty z morzem.
Parlament Malty. Nowoczesny design budynku nijak ma się do zabytkowej zabudowy Valletty. Jedynie, co go łączy z nią łączy, to oczywiście kolor. Gdzie był konserwator zabytków, gdy zatwierdzono projekt? To, tak oczywiście, pół żartem.
Opera Królewska – wybudowana przez Brytyjczyków w 1866 roku, kompletnie zniszczona podczas bombardowania hitlerowców w 1942 roku. Dziś to teatr pod gołym niebem, w postaci tzw. trwałej ruiny.
Pomnik Jeana de la Valette - wielkiego mistrza i założyciela Valletty.
Pierwsze z kilku muzeów - Narodowe Muzeum Archeologiczne – zwiedzicie w Zajeździe Prowansalskim. Znajduje się w nim największa na wyspie kolekcja starożytnych artefaktów na czele z najmniejszą figurką znalezioną na Malcie – Śpiącą Wenus. Warto tu przyjrzeć się też opisom i planom wszystkich świątyń megalitycznych na wyspie (ul. Republiki, czynne 10.00-16.00, bilet normalny 5 euro, studenci i seniorzy po 3,50 euro).
Kolejna budowla, którą się zauroczyłem to Zajazd Kastylijski, czy jak kto woli Oberża Kastylijska. To jedna z ośmiu oberży, które wybudowali członkowie Zakonu Maltańskiego w Valletcie. Dlaczego ośmiu? A bo zakon był podzielony na 8 odłamów językowych. Każdy z nich miał swoją kaplicę w Konkatedrze Św. Jana, każdy też miał swoją oberżę, czyli miejsca, gdzie zatrzymywali się rycerze z danego regionu. Do dziś z ośmiu oberży uchowało się pięć. Obecnie Oberża Kastylijska (Auberge de Castille) jest siedzibą Premiera Malty.
Pałac Wielkich Mistrzów. Symbol potęgi i bogactwa Zakonu Maltańskiego (Joannitów), obecnie mieści się tu Kancelaria Prezydenta oraz siedziba Parlamentu. Pałac na Placu Św. Jerzego od 1571 roku był siedzibą władców Malty, począwszy od wielkich mistrzów, po brytyjskich gubernatorów po obecnego prezydenta kraju. Obecnie jest tylko częściowo udostępniany do zwiedzania (bilety po 10, 7 i 5 euro, zwiedzanie w godz. 9.00 – 17.00).
Plac Św. Jerzego. Z lewej fontanna z piaskowca z figurą orła i głową fauna w narożniku budynku Starej Gwardii Centralnej. Z prawej - pomnik Sette Giugno, czyli maltańskiego święta narodowego obchodzonego 7 czerwca. Upamiętnia on tragiczne wydarzenia z 1919 roku, kiedy to po serii zamieszek wywołanych przez Maltańczyków, brytyjscy żołnierze otworzyli ogień do tłumu, zabijając cztery osoby. Doprowadziło to do eskalacji nastrojów antybrytyjskich i wzrostu poparcia dla partii prowłoskich, które zakwestionowały brytyjską obecność na wyspie.
Konkatedra Św. Jana. Absolutne „must see” w zwiedzaniu Malty i jej stolicy. Budowla bardzo surowa z zewnątrz, po wejściu do niej wręcz oszałamia przepychem barokowych zdobień i malowideł. Za 15 euro (tyle kosztuje bilet normalny) przeniesiemy się w wręcz baśniowy świat rodem z XVI i XVII wieku.
Całe sklepienie nawy głównej jest pokryte malowidłami przedstawiającymi sceny z życia św. Jana Chrzciciela. Odpowiada za to włoski artysta, Mattia Preti. Jego autorstwa są też obrazy malowidła w kaplicach bocznych. Imponuje również posadzka, wypełniona pięknie rzeźbionymi płytami z ponad 400 herbami rodowymi rycerzy. Ale to dopiero początek artystyczne uczty.
„Wisienką na torcie” będzie oratorium z jednym z największych dzieł barokowego mistrza - Caravaggio (i jedynym podpisanym przez tego artystę). Obraz przedstawia biblijną scenę ścięcia św. Jana Chrzciciela – patrona Joannitów. Jest tu jeszcze drugie, o wiele mniejsze dzieło Caravaggio – pt. „ Św. Hieronim piszący”, przedstawiające czaszkę będąca atrybutem Hieronima ze Strydonu. Oczywiście czaszka ma symbolizować do przewodniego motywu w baroku- strachu przed przemijalnością i śmiercią.
Po zjedzeniu pysznego pastizzi z serem i wypiciu kawki w knajpce Manuela , pobiegłem na wybrzeże. Kolejne dwie godziny spędziłem w Narodowym Muzeum Wojny i Forcie św. Elma (wstęp 10 euro, czas zwiedzanie ok. 1,5 godziny, od 1 kwietnia do 30 września czynne w godz. 9.00- 18.00, ostatnie wejście o 17.30).
Fort bronił dostępu do zatoki Wielkiego Portu zanim jeszcze zbudowano Vallettę. Podczas Wielkiego Oblężenia w 1565 roku szpitalnicy utrzymali się w nim blisko przez miesiąc. Gdy Turcy go zdobyli, obcięli wszystkim obrońcom głowy, ostrzeliwując po drugiej zatoki fort St. Angelo. Za panowania Imperium Brytyjskiego, St. Elmo został rozbudowany.
Po pięknej lekcji historii i długim spacerze w słońcu (ekspozycje są rozrzucone po kilku budynkach a z murów fortu St. Elmo warto przez chwilę pooglądać piękne widoki na fort St. Angelo i Wielki Port) pragnienie ugasiłem maltańskim piwkiem CISK.
Dolne Ogrody Barraka to nie tylko znakomity punkt widokowy na zwiedzony przez nas fort St. Elmo, falochrony i szpital, ale miejsce, w którym możemy odpocząć w cieniu drzew, chcąc się na chwilę ochłodzić. Po chwili ochłody, wracamy na nabrzeże. Tym razem jest to teren starego targu rybnego (Pixkerija). Miejsce magiczne. Spacerując wśród częściowo opuszczonych chałup rybackich spotkałem kilku turystów i tubylców, którzy znaleźli tu miejsce na totalny relaks. Jedni się opalali, inni pływali, jeszcze inni odpoczywali w cieniu zabudowań.
W maltańskiej prasie sprzed kilku miesięcy wyczytałem, że dawny targ ma zostać zostać odrestaurowany i wykorzystany na nowe cele w ramach rządowych planów rewitalizacji starych budynków. Zobaczymy co z tego wyjdzie, póki co, polecam Wam to miejsce, dość rzadko odwiedzane przez turystów.
Górne ogrody Barrakka. Kolejne ogrody imponują małym ale uroczym parkiem i tarasem widokowym na Wielki Port, Trzy Miasta (Senglea, Vittoriosa i Cospicua), Fort St. Angelo oraz baterię salutującą.
Bateria Powitalna (ang. The Saluting Battery) funkcjonuje od XVI wieku, kiedy to wystrzeliwano salwę honorową z okazji najważniejszych uroczystości czy powitania ważnych osobistości a później – również jako wskazującą porę dnia. Przyznam szczerze, warto wydać 3 euro, aby obejrzeć tą piękną, aczkolwiek krótką ceremonię.
Z tarasu i ogrodów schodzę na Valletta Waterfront. To promenada wzdłuż XVIII- wiecznych 19 barokowych magazynów pobliskiego miasta Floriana). Przez niemal 250 lat rozładowywano tu towar ze statków przypływających na Maltę. Dziś również miejsce na odpoczynek, z licznymi knajpkami i restauracjami. Na nadbrzeże z ogrodów można zjechać windą.
DZIEŃ DRUGI: TRÓJMIASTO, KALKARA I SLIEMA
Drugi dzień poświęcamy na zwiedzanie drugiej części Wielkiego Portu, czyli Trzech Miast: Senglea, Vittoriosa i Cospicua znanych również jako odpowiednio: Isla, Birgu i Bormla.
Możemy się tam wybrać z Valletty autobusem lub wodną taksówką, co znacznie skróci ale i upiększy waszą podróż po Malcie, bo widoki podczas rejsu na obie strony Wielkiego Portu są wręcz bajeczne. Bilet w jedną stronę kosztuje 1,50 euro, a w dwie – 2,80 euro. Autobusem - Do Vittoriosy z Valletty dotrzemy linią nr 2 (w około 25 minut), do Senglei - liniami nr 1.
Trzy Miasta widziane z ogrodów Barrakka. Po prawej Isla, po lewej Birgu z Fortem St. Angelo, a w głębi Bormla.
Birgu (Vittoriosa) było pierwszą siedzibą zakonu Joannitów, po przybyciu ich na wyspę. Zdecydowanie najatrakcyjniejszą z trzech miast i najmniej zniszczoną podczas II wojny światowej. Koniecznie zobaczcie tu piękne odremontowane kościoły (szczególnie św. Wawrzyńca - pierwszą świątynię Joannitów), Muzeum Morskie oraz fort St. Angelo. Warto przespacerować się wąskimi, krętymi uliczkami, uciec od zgiełku i tłumów.
Miasto nazwę Vittoriosa (czyli zwycięska) – otrzymało po Wielkim Oblężeniu w 1565 roku, na część heroizmu obrońców jego Fortu - St. Angelo, który dziś po renowacji, wygląda imponująco. Koniecznie wejdźcie do XVI-wiecznego Pałacu Inkwizytora, który obecnie jest siedzibą Muzeum Etnograficznego. Z kolei w Maltańskim Muzeum Wojny znajduje się wystawa poświęcona roli Malty w II wojnie światowej. Wśród eksponatów wrażenie robi gigantyczna czterotonowa rzymska kotwica, ciekawie prezentują się również obrazy z bitwami morskimi wokół Malty.
Polecam spacer po porcie. To właśnie tutaj nakręcono marsylski epizod jednego z moich ulubionych filmów spod znaku "płaszcza i szpady", czyli "Hrabiego Monte Christo". Scenę, gdy młody Edmund Dantès przypływa do portu trójmasztowym okrętem "Faraon" w Marsylii, kręcono właśnie w porcie Vittoriosy, ze względu na zabudowę przypominającą francuskie miasto z początku XIX w.
Dodam, że Edmunda pierwotnie miał zagrać Arnold Szwarzenegger! Ostatecznie padło na Jamesa Caviezela i całe szczęście, bo aktor wywiązał się z tej roli bardzo dobrze. Oprócz "naturalnej" scenografii, nadbrzeżne Vittoriosy (znane jako Xatt Ir-Risq i Fort St Elmo) miało jeszcze jeden aut: głęboki port umożliwiał dokowanie ogromnych żaglowców z tamtej epoki, przywiezionych z Wielkiej Brytanii.
Bormla imponuje Bramą św. Heleny z 1735 roku, stanowiącą wjazd do miasta a także ciekawym muzeum z trzema maltańskimi domami z różnych epok: starożytności , średniowiecza i XVII wieku (Bir Mula Heritage, ul. 79 St Margaret Street).
Z kolei największą atrakcją Isli (Senglei) jest bazylika z drewnianą figurą Matki Boskiej zwanej Bambiną oraz punkt wartowniczy Vedette (nazwa pochodzi od zdobiących ją rzeźb: oka i ucha - atrybutów wartownika, który zawsze musi być czujny na straży) zarazem będącym znakomitym punktem widokowym, znajdującym się na samym końcu cyplu, w parku (Safe Haven Gardens). To najlepsze miejsce na świetne zdjęcia Fortu St. Angelo czy panoramy Valletty. Na koniec polecam Wam pyszne pastizzi z kawą, w jednej z klimatycznych knajpek w porcie.
Po nabraniu sił wyruszamy ,dalej - do uroczego miasteczka Kalkara. To jedno z największych studiów filmowych pod gołym niebem na świecie. W tutejszym Forcie Ricasoli kręcono m.in. słynnego Gladiatora. Malta to najbardziej filmowa wyspa świata i chyba największe studio filmowe pod gołym niebem. Powstało tu ponad 150 filmów a ciągle kręcone są nowe. Ostatnio powstały tu kadry do kolejnej superprodukcji Ridleya Scotta pt. "Napoleon" oraz drugiej części Gladiatora, na potrzeby którego wybudowano na wyspie ogromny amfiteatr.
Dodam, że w historii najnowszego kina maltańskie miasteczka odgrywały role największych metropolii Europy. W produkcji "Hrabia Monte Christo" z 2002 roku Mdina "robiła" za Rzym, z kolei w horrorze o zombiakach - "World War Z" (2013) - stolica kraju, Valletta była Jerozolimą a z kolei w produkcji o zamachu terrorystycznym na żydowskich sportowcach ("Monachium" z 2005 roku) Sliema odgrywała Tel Awiw. Powstały tu też kadry do serialu "Gra o Tron" , "Troi" czy "Kapitana Philipsa". Filmowy tu walą drzwiami i oknami, nie tylko ze względu na ogromne natężenie oryginalnych zabytków, ale i piękne morskie i skaliste plenery. Mało tego, rząd Malty dofinansowuje wiele produkcji!
Z Kalkary wracamy na wieczór do Sliemy - obok Paceville i St. Julian's - jednego z najbardziej rozrywkowych miasteczek na wyspie. Dobrych trunków napijecie się tutaj w licznych barach i restauracjach, zjecie pyszne dania kuchni śródziemnomorskiej. Polecam wieczorny spacer po nabrzeżu!
DZIEŃ TRZECI: GOZO
Mniejsza siostra Malty - Gozo - zauroczy Was cudnymi klifami, skalnymi oknami i słynną grotą z widokiem na niebiańską zatokę. Do tego sielski urok, pachnące ziołami łąki i zjawiskowa bazylika, w której modlił się nasz Papież. W klimatycznej, pachnącej kadzidłami stolicy wyspy – Victorii - zjecie fenka po maltańsku a w słynnej cytadeli ukryjecie się przed piratami.
To tylko cztery mile, które pokonacie w pół godziny. Promy cumują w porcie Mġarr, nad którym roztaczają się mury osiemnastowiecznego Fortu Chambray oraz kościoła Matki Boskiej z Lourdes, zbudowanym na klifie.
Z tym, że komunikacją miejską nie dotrzecie do wielu atrakcji, jakie skrywa Gozo. Z kolei jeśli wypożyczacie auto, pamiętajcie, że na wyspach maltańskich obowiązuje ruch lewostronny – pozostałość w spadku po Imperium Brytyjskim. Ja wybrałem najwygodniejszą formę - wycieczkę tuk tukiem, z biura Piggy Tours Ltd, które prowadzi mieszkające na wyspie polskie małżeństwo, Agnieszka i Michał. Szczegóły znajdziecie https://www.piggy-tours.com/
Paradę bajecznych widoków zaczęliśmy od stromych klifów Sanap, spadających prosto do morza. Zobaczymy tu najwyższe na wyspie klify Ta’ Cenc, osiągające do 120 metrów wysokości. Kolejnym punktem naszej wycieczki jest Dwejra Bay, zatoka z kilkoma fenomenalnymi miejscami. Wielkie "wow" zaczynamy od punktu widokowego na Inland Sea, morskiej zatoki oddzielonej od pełnego morza skalną ścianą. Zatokę z morzem łączy korytarz, przez który (przy wietrznej pogodzie) wpadają z impetem morskie fale.
Z Inland Sea robimy parę kroków w kierunku skarpy, z której zobaczymy resztki symbolu wyspy – Azure Window (Lazurowe Okno). Skalne okno runęło do morza sześć lat temu, podczas silnego sztormu. Obecnie mogą je w pełnej okazałości podziwiać tylko płetwonurkowie. Tutejsze plenery wykorzystano w pierwszym sezonie kultowego serialu „Gry o tron”, m.in. podczas wesela Daenerys Targaryen i Khala Drogo.
Dla rekompensaty jest tu jeszcze Blue Hole - naturalny, 10-metrowy basen z krystalicznie czystą wodą. To gozytański raj dla płetwonurków. W pełni Blue Hole możemy podziwiać z góry wdrapując się na najwyższy szczyt przy samej skarpie.
Do "Niebieskiej Dziury" odwracamy się tyłem. Przed nami roztacza się przepiękny widok na zatokę Dwejra Bay, czyli kolejne klify i skałę Fungus Rock, która trochę przypomina mi twarz słynnej filmowej małpki – King Konga.
Gozo nie ma już Azure Window, ale godnego następcę. To skalne okno Wied il-Mielah ( zwane Mniejszym Oknem) do którego nie dotrzemy komunikacją miejską, ale raczej jeepem czy tuk- tukiem – jak najbardziej. Oczywiście, czeka nas jeszcze krótki spacer wzdłuż skalnej rozpadliny.
Kolejne miejsce, gdzie masowa turystyka nie dociera to Wied il-Ghasri, maleńka, przecudna plaża, wciśnięta w dolinę, gdzie morze wdziera się w głąb Gozo.
Skalne baseniki solankowe czy jak kto woli - panwie czy saliny (Salt Pans) ciągną się wzdłuż znacznej części wybrzeża w pobliżu wioski Marsalforn. Od lat zajmuje się tym rodzina Cini. Można się tutaj zatrzymać na chwilę, zrobić piękne zdjęcie panwi z widokiem na wyżłobiony w piaskowcu słup przez wiejący w tej części najmocniej wiatr a także kupić woreczek takiej soli spożywczej w jaskini przy drodze.
Chwilę ochłody zażyjemy w bazylice Ta’Pinu w pobliżu wsi Għarb, kolejnym punkcie naszego programu. Duża liczba cudownych objawień i uzdrowień spowodowała, że pielgrzymi z całego świata walili tutaj jak w dym...
Po duchowej przygodzie czas na zdobycie Cytadeli, pięknej fortyfikacji w centrum stolicy Gozo, czyli Victorii (dawny Rabat). W połowie XVI wieku Turcy napadli wyspę i porwali mieszkańców, czyniąc z nich niewolników. Oprócz spaceru po murach obronnych i podziwiania z niej panoramy wyspy , polecam zajrzeć do katedry Wniebowstąpienia NMP, kilka muzeów oraz stare więzienie (bilet 5 euro). Przed katedrą nie możecie przeoczyć pomników dwóch papieży, ten z prawej to św. Jan Paweł II.
Po zwiedzaniu proponuję czas na odpoczynek, w cieniu uroczych kamieniczek na Placu it – Tokk, czyli Placu Niepodległości. Warto tu ugasić pragnienie maltańskim piwem Cisk lub latte. Stolica Gozo - arabski Rabat - stała się Victorią za czasów Imperium Brytyjskiego – z okazji złotego jubileuszu królowej Wiktorii.
Pyszne pastizzi z serem ricotta zjecie w cieniu katedry Św. Jerzego, na placu o tej samej nazwie, otoczonym mnóstwem knajpek i stoik z souvenirami.
"Crème de la crème" naszej wycieczki jest zatoka Ramla Bay z największą, piaszczystą plażą na wyspie. Aby rozkoszować się jej pięknem, wchodzimy do jaskini Tal-Mixta Cave. Do jaskini wejdziemy stromą ścieżką prosto z plaży lub podjeżdżając autem polną drogą. Warto! Na koniec oczywiście musieliśmy się wykąpać w zatoce!
Kto nie ma dość, może jeszcze zwiedzić świątynie megalityczne Ġgantija w Xanghra - jedne z najstarszych na naszym globie (około 6 tys lat temu), zbudowane z gigantycznych skalnych bloków o wysokości ponad 7 m i wadze około 50 ton. Ponoć zbudowała je olbrzymka, Gantija. Uprawiano w nich kult płodności.
My na obiad zatrzymaliśmy się w Seahell – jednej z restauracji w Xlendi. Zanim na stół "wjechał " królik, były smaczne przystawki. Szczególnie polecam Ħobż biż-żejt – kanapkę przygotowywaną ze składników, jakie zwykle Gozańczycy i Maltańczycy mają w lodówce. Na pieczywo posmarowane oliwą i świeżo roztartymi pomidorami kładzie się kapary, ser i tuńczyka. Swoją drogą, jeśli miałbym gdzieś zamieszkać na wyspach maltańskich, to wybrałbym właśnie Xlendi. Wioska z domkami i blokami na wzgórzach i cudną zatoką oraz plażą. Tu też zamieszkał wraz z rodziną nasz wspaniały przewodnik, Paweł. Szukał idealnego miejsca na ziemi i właśnie Gozi i Xlendi najbardziej spełniały te warunki: piękne miejsce na morzu, urzędowy język angielski, kraj katolicki, praca w biurze turystycznym, dobre warunki rozwoju dla dzieci...
DZIEŃ CZWARTY: COMIN0, WIOSKA POPEYE, GOLDEN BAY I CZERWONA WIEŻA
Ten dzień zaczynamy od rejsu na Comino. Jedziemy autobusem do portu w Cirkewa a następnie wsiadamy na łódkę. Tam czeka na nas malutka wysepka słynąca z Błękitnej Laguny - jednej z najpiękniejszych zatok w Europie w basenie Morza Śródziemnego. Lazurowa woda pięknie tutaj kontrastuje z malowniczymi klifami i jaskiniami. Comino Island, czyli „Wyspa Kminku”, to raj dla wielbicieli nurkowania i trekkingu. Po wodnych szaleństwach w zatokach Błękitna Laguna i Santa Maria Bay, czeka na Was spacer do wieży Św. Marii, znanej z filmu Hrabia Monte Christo.
Jest co najmniej pięć powodów, aby spędzając urlop na Malcie popłynąć na jej mniejszą siostrę - Comino:
👉Bajeczne widoki jak na Karaibach
👉Rejs łódką lub katamaranem do jaskiń i wokół wyspy (Skała Słoń, zatoki: Blue Lagoon, Crystal Lagoon, Santa Marija Bay, San Niklaw Bay i Ghar Ghana).
👉Snorkeling i nurkowanie wśród bajecznych zatok i jaskiń
👉Błogi relaks w turkusie: wodne szaleństwo w Błękitnej Lagunie i plażowanie na Santa Maria Bay
👉Trekking po wyspie i ciekawych miejscach (skaliste przybrzeżne wcięcie L-Għar ta’ Bla Saqaf/It-Tieqa/Taħt il-Ħnejja, wieża Św. Marii, opuszczony brytyjski szpital z czasów I wojny światowej, bateria Św. Marii oraz kilka mniej ciekawych obiektów, m.in. opuszczona chlewnia czy kaplica Powrotu Świętej Rodziny z Egiptu).
"Zamek If", czyli wieża św. Marii na Comino. Ten zabytek posłużył w 2002 roku twórcom adaptacji powieści Alexandra Dumas jako więzienie dla Hrabiego Monte Christo. Marsylski zamek d'If (Chateau d’If) odegrała Wieża Najświętszej Marii Panny. I myślę, że surowa, kwadratowa bryła wieży bardzo dobrze spisała się w tej roli. Szczególnie w mroku, gdy Dantès podstępem czmychnął z twierdzy, zrobiła na widzach posępne wrażenie.
Najpiękniejszy widok na wieżę Św. Marii i klify rozciąga się z Kryształowej Laguny. Budowla powstała za panowania wielkiego mistrza Kawalerów Maltańskich, Alofa de Wignacourta w latach 1601-1622.
W średniowieczu wysepka była doskonałą bazą wypadową dla piratów do rabunków na statki kupieckie. Stąd budowa fortyfikacji ze wspomnianą wieżą na czele. Wieża była nie tylko doskonałym punktem obserwacyjnym ale i komunikacyjnym między Gozo a Wielkim Portem na Malcie. Żołnierze w niej stacjonujący ostrzegali o zbliżającym się zagrożeniu ze strony korsarzy.
Piña colada w ananasie to hit Comino, serwowany w budkach w pobliżu Wspaniale gasi pragnienie, szczególnie po dwugodzinnym trekkingu po wysepce.
Powiem, że po dopłynięciu na Blue Lagoon ja w pewnym momencie „odleciałem”: 30 euro za dwa leżaki z parasolem, 20 euro – dwa drinki w ananasie, kolejne 25 euro – rejs do zatoki na snorkeling. No ale, przecież raz się żyję! W sumie, jeśli ktoś nie chce iść w koszty, może ze sobą przywieść prowiant i swój parasol. Ale to nie był „crème de la crème ” wycieczki na Wyspę Kminku. Dla mnie większą frajdą niż Błękitna Laguna był trekking po tej uroczej, kminkowo – tymiankowej wysepce. Po drodze warto zatrzymać się przy kilku opuszczonych obiektach.
Po powrocie z Comino, skupimy się na atrakcjach w regionie Mellieħa. Drugie pół dnia poświęcamy na wizytę w wiosce Popeye Village, czyli parku rozrywki nad zatoką malowniczą zatoką Anchor Bay. To wioska z kolorowymi domkami, zbudowana na potrzeby filmu Popeye, który nakręcono tu w 1980 roku. Jego gwiazdą był Robin Williams. Obecnie to atrakcja szczególnie dla dzieci - jako skansen i kompleks rozrywki rodzinnej.
Po wizycie w skansenie, możemy wybrać się na plażowanie w zatoce Golden Bay z piaszczystą plażą i krystalicznie czystej wodzie lub wybrać się - jeśli macie jeszcze siłę chodzić - na trekking do Czerwonej Wieży. To jedna z licznych wież obserwacyjnych Malty, zbudowana za czasów wielkiego mistrza kawalerów maltańskich Juana de Lascaris-Castellara w latach 1637 -1650 r. Jak pięknie z jej szczytu prezentują się Gozo i jak i Comino! Po drodze mijamy liczne sady i pola uprawne. Taka rolnicza prowincja w maltańskim wydaniu.
DZIEŃ PIĄTY: MDINA, RABAT, NAXXAR, MOSTA i KLIFY DINGLI
Kolejny dzień zwiedzania Malty poświęcimy na jej atrakcje w środku wyspy. Jadąc z Valletty w kierunku Mdiny, zwróćcie uwagę na ciągnący się wzdłuż drogi akwedukt Wignacourta, z lat 1610-15, autorstwa wielkiego mistrza zakonu Joannitów o tym samym nazwisku.
Pierwsza na naszej trasie jest Mosta. To duże miasto w środku wyspy, ale tam tak naprawdę interesująca jest tylko okazała rotunda z trzecią co do wielkości na świecie kopułą (o średnicy 37,2 m). Wiąże się z nią cud, jaki spotkał ten zabytek z lat 1833-71 w czasie II wojny światowej. W 1942 roku spadła na nią 100-kilogramowa bomba, przebijając kopułę i lądując na posadzce. Co ciekawe, nie eksplodowała. Dziś w zakrystii można zobaczy jej replikę.
Jeśli znajdziecie jeszcze chwilę czasu w tej części Malty, warto wybrać się do miejscowości Naxxar. Znajduje się tam prześliczny pałac, zwanym Palazzo Parisio, nie bez kozery nazywany "miniaturą Wersalu". W sumie maltański pałacyk odegrał wnętrza dwóch francuskich rezydencji w produkcji Hrabia Monte Christo z 2002 roku. Ciekawie prezentuje się również ogród botaniczny w pobliskim Attard.
Mdina to turystyczny hit środkowej Malty. Miasto Ciszy, jak się go określa, zachwyca nie tylko architekturą ale przede wszystkim - błogim spokojem z racji zamknięcia centrum dla samochodów. Turystów po najpiękniejszych miejscach wożą dorożki. Warto tutaj zgubić się w wąskich, brukowanych uliczkach, przecinających kamieniczki z piaskowca z charakterystycznymi, maltańskimi balkonami (galarijami).
W Mdinie wrażenie robi brama główna, przez którą przechodzimy na plac Plazza San Publju. Tam, w dużym barokowym pałacu z 1724 roku obejrzycie ciekawą ekspozycję w Muzeum Historii Naturalnej. Sercem Miasta Ciszy jest Plac Św. Pawła i katedra która powstała w miejscu, w którym stał dom rzymskiego gubernatora Publiusza. Miał on gościć św. Pawła, gdy ten rozbił się na Malcie. Ciekawie prezentuje się wnętrze, podobnie jak Muzeum Katedralne.
Mdina z powodzeniem odgrywała Rzym w produkcji "Hrabia Monte Christo". Powstały kadry do sceny karnawału. Przebrani w maski "Włosi" tańczyli na placu Św. Pawła, przy imponującej katedrze o tej samej nazwie. ceny nagrywano w nocy, więc nikt nie czepiał się detali i nie dociekał, czy na pewno Miasto Ciszy to autentyczne Wieczne Miasto? Ekipa filmowa była bardzo wdzięczna pół tysięcy statystom – obywatelom Malty – za ciężką pracę i ogromne serce włożone w odebranie rozbawionych Rzymian. To nie było trudne, wszak Maltańczycy słyną z organizacji kolorowych festynów i dekoracji miast.
Wśród licznych muzeów mi najbardziej spodobało się to poświęcone kawalerom maltańskim, czyli The Knights of Malta. Grozę wzbudzają Miejskie Lochy, w których zobaczymy mroczne dzieje Malty a także historie czarownic i publicznych egzekucji na wyspie.
Wszystkie atrakcje sąsiedniego Rabatu skupione są wokół Parish Square wieńczącym ul. Św. Pawła. Ciekawie prezentuje się Kolegialne Muzeum Wignacourta, składające się z labiryntu z czasów punicko - rzymskich oraz kompleks schronów z czasów II wojny światowej. Na parterze zobaczymy malarski kunszt największych europejskich malarzy m.in. Marco Pretiego a także drewniany ołtarz używany podczas mszy na galerze zakonu kawalerów maltańskich. Zwieńczeniem wędrówki po Rabacie były mozaiki w rzymskiej wilii Domvs Romana, Katakumby Św. Pawła (podziemne grobowce pierwszych chrześcijan na Malcie z III w.) oraz smaczny obiad w pizzerii Fontanella.
"Crème de la crème" naszego piątego dnia to majestatycznie położone nad morzem klify Dingli. Kolejny maltański cud natury. To tu znajduje się najwyższe wzniesienie Malty to 253-metrowy Ta'Dmejrek. Z tego miejsca można podziwiać liczne klify usiane zatoczkami. Po nasyceniu zmysłów, można się schłodzić, korzystając z kąpieliska Ghar Lapsi.
DZIEŃ SZÓSTY: MARSAXXLOKK, BIRŻEBUGGA I BŁĘKITNA GROTA
Na wschodnim wybrzeżu wyspy turyści najczęściej odwiedzają miasteczko Marsaxlokk, słynące z kolorowych łódek luzzu - to symbolu Malty. Kolorowe łódki mają strzec rybaków, wypływających na połów. Zakotwiczone w porcie, tworzą piękny krajobraz tego uroczego zakątka wyspy. Po sesji fotograficznej, warto usiąść tu na małe latte, najlepiej z pastizzi i poobserwować nadbrzeżne życie. W niedzielę odbywają się tutaj słynne targi, których głównym towarem są oczywiście pyszne ryby.
W tej części Malty polecam Wam jeszcze jedną ciekawą miejscowość, zazwyczaj pomijają przez turystów, m.in. z racji hałaśliwego portu. A to błąd, bo jest tutaj kilka ciekawych miejsc, które koniecznie trzeba zobaczyć. Birżebbuġa to niewielkie, 10 - tysięczne miasteczko na południowym wschodzie Malty, położone nad uroczymi zatokami Pretty Bay i St. George's Bay. Nie jest to typowy, hałaśliwy kurort, jak Bugibba czy Sliema, ale spokojne miasteczko z ładną plażą i kilkoma atrakcjami, które każdy zakochany w Malcie turysta powinien zobaczyć.
Birżebbuġa to też taka Malta w pigułce. Jest tu urokliwa zatoka, kamieniczki z balkonami, solne panwie, starożytne rzymskie łaźnie, port z jachtami i łódkami, są też ruiny świątyni megalitycznej i jaskinia do eksploracji, przynajmniej częściowej. Współczesność mocno się tutaj miesza z historią. I dlatego, będąc na Malcie, warto tutaj "wpaść", choćby na parę godzin.
W Birżebbuġa znajduje się ciekawa jaskinia Ghar Dalam z podziemną trasą turystyczną. Są tutaj też ruiny świątyni megalitycznej. Sam park przemysłowy Ħal Far również robi wrażenie. Po obejrzeniu tych artefaktów, postanowiłem poplażować w zatoce Pretty Bay (10 euro za dwa leżaki i parasol na cały dzień).
Zdecydowanie ładniej prezentuje się jej lewa strona, z kolorowymi domkami i palmami. Po prawej dojrzymy pracujące non stop ogromne żurawie, rozładowujące towar z co chwilę podpływających statków, niczym klocki Lego. Ciekawie prezentują się panwie czy saliny (Salt Pans), dawne, tradycyjne miejsce wydobycia soli.
Po plażowaniu wybrałem się na obiad do zachwalanej przez autorów bloga "Malta i Gozo" Kasię i Pawła pobliskiej restauracji Bordas. Ponoć można tu zjeść najlepszy zestaw Fish& Chips na wyspie. Nie wiem, bo nie kosztowałem w innych miejscach Malty, ale wierzę na słowo! Polecam też burgera z rybą oraz owoce morza. To wszystko w bardzo przystępnych cenach. Ja za 10 euro zjadłem dużą porcję ryby z frytkami, do tego duża miska sałatek i kawa mokka. Może sam ogródek piwny restauracji nie jest szczęśliwie usytuowany, bo przy parkingu, ale przecież możecie zamówić Fish& Chips na wynos i zjeść go w porcie lub na plaży!
W Birżebbuġa nie bez znaczenia domy noszą nazwy "Bush" czy "Gorbaczow". A to dlatego, że w 1989 roku spotkali się w zatoce Marsaxlokk przywódcy największych potęg świata – prezydent USA, George Bush i ZSRR, Michaił Gorbaczow, podczas tzw. Szczytu Maltańskiego, kilka tygodni po upadku Muru Berlińskiego. Szczyt był oficjalnym zakończeniem tzw. Zimnej Wojny. To wydarzenie upamiętnia pomnik, jaki stoi na jednym z cypelków w Birżebbuġa.
Z dużą porcją waniliowej radości z zatoki pomaszerowałem do ruin świątyni megalitycznej Borġ in-Nadur. Choć to było tylko ok. 200 metrów, to zanim doszedłem do niej, z lodów zrobił się waniliowy szejk :). Sama świątynia nie zrobiła na mnie jakiegoś wrażenia. Wszak, na pierwszy rzut oka, to tylko kupka porozrzucanych kamieni.
Nie mniej z szacunku dla historii Malty, każdy z turystów będąc na wyspie powinien zobaczyć choćby jeden z takich zabytków, z których ona słynie. Ja drugą świątynię na Malcie widziałem na terenie hotelu Dolmen, w Bugibbie. A, że byłem tam wieczorem, z racji podświetlenia i ładnego otoczenia (palmy, baseny), zrobiła na mnie większe wrażenie niż ta w Birżebbuġa.
W tym rejonie Malty warto również zajrzeć do Błękitnej Groty (Blue Grotto). To malutka zatoka, pełna jaskiń i majestatycznych klifów, jakże pięknie kontrastujących z lazurowym morzem. Zdjęcie słynnego łuku skalnego najlepiej wykonać przed stromym zjazdem do Wied iż Żurrieq.
DZIEŃ SIÓDMY: PLAŻOWANIE NA MELIEHA BAY CZYLI MALTAŃSKIE SLOW LIFE
Dlaczego filmowcy zakochali się w maltańskich plenerach? Po pierwsze, jest tu wszędzie blisko, po drugie - wszyscy mówią po angielsku, po trzecie - są piękne nadmorskie plenery, po czwarte - mamy multum zabytków z różnych epok, w dodatku - w zwartej zabudowie, poprzecinanych klimatycznymi, brukowanymi uliczkami.
Nie trzeba więc budować scenografii od nowa, co przekłada się na mniejsze koszty i autentyczność plenerów rodem ze starożytności, średniowiecza czy renesansu. Poza tym, liczne kościoły i fortyfikacje sprawiają, że Valletta, Senglea, Kalkara czy Mdina z powodzeniem mogą "odgrywać" największe europejskie miasta. W osobnym poście zapraszam w te miejsca na Malcie, gdzie nakręcono jeden z moich ulubionych filmów spod znaku "płaszcza i szpady", czyli "Hrabiego Monte Christo". Tu LINK do fotorelacji.
GDZIE NOCOWAĆ?
Z rodzinnych, czterogwiazdkowych hoteli z basenami i pełnym wyżywieniem polecam Dolmen Resort & Spa (zdjęcie poniżej) w miejscowości Bugibba, Db SeaBank Resort w Melieha. Z tańszych, ekonomicznych, służących jako dobra baza wypadowa polecam Topaz Hotel w Bugibba (zdjęcie poniżej).
W samej stolicy też znajdziecie dobry nocleg, ale ze względu na to, że wyspa jest malutka i wszędzie blisko, nie ma znaczenia, czy będziecie nocować w Valletcie, czy typowo hotelowych miejscowościach jak Bugibba, Sliema czy St. Julian. Jeśli ktoś ma większy budżet na luksusy, to polecam Grand Hotel Excelsior (zdjęcie poniżej) w pięknie usytuowanym miejscu Valletty, z widokiem na wyspę Manoel Island i Sliemę.
Z kolei z hoteli na Gozo polecam Grand Hotel przy porcie w Mġarr , Calypso przy zatoce Marsafolm lub St. Patrick's w uroczym Xlendi, blisko stolicy wyspy. Odradzam wykupywanie opcji all inclusive. Jedzenie na Malcie najlepiej smakuje w lokalnych restauracjach i barach.
GDZIE PLAŻOWAĆ?
Wszystkie trzy największe wyspy Malty są skaliste, ale piaszczystych plaż tu nie brakuje. Najlepsze miejsca na plażowanie na Malcie to Melieha Bay (zdjęcie powyżej) i Golden Bay na zachodnim wybrzeżu oraz Pretty Bay (zdjęcie poniżej) w Birżebbuġa, na południu tej wyspy. Z kolei Gozo może poszczycić się wspomnianą, klimatyczną zatoką Ramla Bay z piękną plażą.
Comments