Nie trzeba lecieć samolotem i pokonywać setki kilometrów w przestworzach, aby zobaczyć bajkowe miejsca na świecie! Przykładem jest kolorowe miasteczko Wernigerode, w środkowych Niemczech, położone u stóp malowniczych Gór Harzu. Jedno z najpiękniejszych w tym kraju, z jakim bajkowym ratuszem!
Ta czarodziejska kraina, gdzie na rogatkach miasteczka witają nas napisami "Hexlich willkomen" (Hexe to po niemiecku wiedźma, czarownica) oddalona jest od Polski o ok. 400 km. Z Poznania i Wrocławia dotrzemy tam autem w niespełna 5 godzin, z Warszawy - to 7,5 godzin drogi. Wernigerode to jedna z wielu atrakcji landu Saksonia – Anhalt. Tą największą są Góry Harzu i góra Brocken, na której w średniowieczu zlatywały się czarownice i odprawiały sabat.
Dlatego maskotką tej krainy są czarownice, widoczne praktycznie na każdym kroku. Raczej budzące uśmiech, niż trwogę. Jeśli do tego dodamy wizytę w kolorowych, zabudowanych kamieniczkami z muru pruskiego miasteczkach oraz zabawę w Indiana Jones na jednym z najdłuższych , wiszących mostów na świecie (Titan), wyprawa jest warta świeczki! Ba, nawet tygodniowego pobytu!
My wybraliśmy się na jednodniową wycieczkę do tej pięknej krainy, którą zorganizowało zielonogórskie biuro Exodus. Oczywiście, jeden dzień to za mało , aby zobaczyć wszystkie atrakcje Gór Harzu. Nie mniej jednak, jest to doskonała opcja dla tych, którzy dłuższe urlopy chcą poświęcić na dalekie wyjazdy a w weekendy szukają atrakcji u sąsiadów.
Wernigerode to około 30 tysięczne miasteczko z ponad 600 kolorowymi kamieniczkami w zabudowie z muru pruskiego, z jednym z najpiękniejszych ratuszów w Niemczech. O tym "kolorowym miasteczku" stało się głośno za sprawą niejakiego dziennikarza i pisarza Hermanna Lönsa pod koniec XIX wieku.
Brukowanymi uliczkami dojdziemy na Marktplaz, gdzie wrażenie robi fantastyczny, średniowieczny ratusz z charakterystycznymi , spiczastymi wieżyczkami - jeden z najczęściej fotografowanych w Niemczech. Ci, co biorą w nim ślub, mogą czuć się w bajce. Na belkach stropowych z XVI wieku zobaczymy 33 malowane figurki z drewna, m.in. pijaka, kowala, błazna czy świętych Pańskich.
Co ciekawe, kolorowe miasteczko miało więcej szczęścia niż np. Drezno, zniszczone przez aliantów w 1945 roku. A to dlatego, że pewien pułkownik Wehrmachtu, Gustav Petri nie wykonał rozkazu obrony Wernigerode i poddał je armii amerykańskiej. Został stracony, ale dziś jest bohaterem. Jedna z płytek w granitowej studni na przeciw ratusza ma wygrawerowane jest nazwisko. Ocalały nie tylko piękne kamieniczki, ale i ponad 45 tys. ludzi - mieszkańców oraz uciekinierów.
Przy ulicy Klintgasse 5 stoi budynek po dawnym młynie wodnym zwany Krzywym Domem (Schiefes Haus - zdjęcie poniżej) - w XVII w. przebudowany i przejęty przez gildię sukienników. Przez wieki podmywał go strumień, stąd zaczął odchylać się od pionu. Czy jest bardziej krzywy niż Krzywa Wieża w Pizie, oceńcie sami. W środku urządzono galeria sztuki.
Parę uliczek dalej, przy Kochstrasse 43 stoi z kolei Najmniejszy Dom (Kleinste Haus). To rzeczywiście, malutka, trzypiętrowa barokowa kamieniczka o wysokości nieco ponad 4 metry i szerokości niespełna 3 metrów. Aby wejść do niej, musiałem się mocno schylić, bo drzwi mają zaledwie 1,7 m wysokości.
Największy pokój ma 10 metrów kw. wielkości. Aż trudno sobie to wyobrazić, ale w latach 20. XX wieku w tym domku mieszkało aż 9 osób: maszynista pociągu z żoną i siedmiorgiem dzieci. Od pół wieku nikt tu nie mieszka. Za to znajduje się niewielkie muzeum.
Nad miasteczkiem majestatycznie unosi się romantyczny zamek, przebudowany w XVII wieku po zdewastowaniu renesansowej rezydencji w czasie wojny trzydziestoletniej (1618-48). Warto go zwiedzić, jeśli macie więcej czasu. Turystom udostępniono aż 40 komnat z oryginalnymi meblami, obrazami i ozdobami. Przy odrobinie szczęścia latem możecie wziąć udział w turniejach rycerskich i średniowiecznych jarmarkach.
Wśród kolorowych kamieniczek z pruskiego muru wyróżnia się też Krummelsches Haus z fasadą zdobioną drewnianymi płaskorzeźbami (ul. Breite Strasse). Barokowe cacko wybudował zamożny kupiec z Berlina, kiedy Wernigerode słynęło z handlu wyrobami garbarskimi, sukna czy i produkcji złotego trunku.
Niemcy kuchni nie mają zbyt wyszukanej. "Cztery razy K", a nawet pięć (licząc kebab)- to fundament saskiej gastronomii. To cztery składniki, które są podstawą jadłospisu mieszkańców tego landu i nie tylko tego, bo większości kraju. Wszystkie zaczynają się na literę "K": „Kartoffeln” (ziemniaki), „Kloβe” (kluski), „Kuchen” (ciastka) oraz „Kaffe” (kawa). Jak sami widzicie, kuchnia jest prosta i niewyszukana. No i oczywiście kiełbaski w różnej postaci - zasmażane w warzywach, z sosem curry czy po prosto w bułce, jako hot dog.
Również ziemniaki tutaj podawane są w każdej postaci, zarówno zasmażane z boczkiem, w zupie ziemniaczanej z kiełbasą, po placki, puree i frytki. W saskim jadłospisie rządzą również kluski i kebab,który do Niemiec przywędrował wraz z tureckimi imigrantami. Ale oczywiście można znaleźć coś bardziej wyszukanego, np. rybkę z lokalnych potoków, gulasz z pyzami i kapustką a na deser strudel z jabłkami.
Co jeszcze zwiedzić w tym rejonie Niemiec?
Góry Harz leżą w samym sercu Niemiec. To tutaj, na najwyższym szczycie Brocken (1141 m n.p.m) w w Noc Walpurgii czarownice odprawiały w średniowieczu sabat. Tańczyły wokół ogromnych ognisk, a także handlowały, plotkowały i ucztowały. Do popularyzacji Nocy Walpurgii znacząco przyczynił się Goethe, który na szczycie Brocken umieścił akcję jednej ze scen dramatu "Faust". Na górę Brockien można wjechać kolejką. Można też sobie wejść na nią pieszo, podobnie jak na inne szczyty Harzu.
2. Miasteczko Quedlinburg! Trudno to sobie uzmysłowić, ale tworzy go 1327 domów z muru pruskiego! Z tej liczby jedenaście pochodzi sprzed 1530 roku, aż 439 powstało w latach 1621-1700. Quedlinburg ma też polskie akcenty. To tutaj w 973 roku, po bitwie pod Cedynią odbył się zjazd dworski zwołany przez cesarza Ottona I. w którym miał uczestniczyć książę Polan, Mieszko I, składając przysięgę wierności cesarzowi. Przysłał za to swojego syna Bolesława jako zakładnika – gwaranta pokoju na wschodniej granicy Cesarstwa. Jedenaście lat później Mieszko w końcu się pojawił w Quedlinburgu. Miał tu interes: zaaranżować małżeństwo syna z córką margrabiego Miśni - Rygdagą.
To w Quedlinburgu w 1054 roku cesarz Henryk III postanowił rozstrzygnąć spór o Śląsk pomiędzy władcą Polski Kazimierzem I Odnowicielem a księciem Czech Brzetysławem I. W wyniku wyroku Śląsk wrócił do Polski w zamian za coroczną opłatę w wysokości 500 grzywien srebra i 30 złota. Ale to nie koniec polskich akcentów. W czasach NRD komunistyczne władze planowały wyburzyć historyczne Stare Miasto stawiając bloki z wielkiej płyty. Na szczęście, zabrakło pieniędzy na ten poroniony , wręcz barbarzyński pomysł.
3. Koniecznie pobujajcie się też na wiszącym moście Titan (483 metry) - jednym z najdłuższych wiszących mostów dla pieszych na świecie. Można się na nim poczuć, niczym Indiana Jones w swoich filmowych przygodach!
Comments