top of page

Brocken - najbardziej nawiedzona góra Niemiec.

Zdjęcie autora: Piotr PiotrowskiPiotr Piotrowski

Szukacie pomysłu na weekendowy city break? W dodatku z dreszczykiem? Nie trzeba lecieć samolotem i pokonywać setki kilometrów w przestworzach, aby zobaczyć bajkowe miejsca na świecie! Polecam Wam krainę położoną w samym sercu Niemiec. Dolna Saksonia słynie nie tylko z pięknych, kolorowych miasteczek "w kratkę", jak Quedlinburg, Goslar czy Wernigerode, ale i pasma gór, zwanych Górami Harzu.



To tutaj, na najwyższym szczycie Brocken (1141 m n.p.m) w w Noc Walpurgii czarownice odprawiały w średniowieczu sabat. Tańczyły wokół ogromnych ognisk, a także handlowały, plotkowały i ucztowały.


Do popularyzacji Nocy Walpurgii znacząco przyczynił się Goethe, który na szczycie Brocken umieścił akcję jednej ze scen dramatu "Faust". Na górę Brockien można wjechać kolejką. Można też sobie wejść na nią pieszo, podobnie jak na inne szczyty Harzu. Harz we wczesnym średniowieczu stanowił też ostatni bastion saskich pogan, zepchniętych przez Karola Wielkiego do lasów.




Ta czarodziejska kraina, gdzie na rogatkach miasteczka witają nas napisami "Hexlich willkomen" (Hexe to po niemiecku wiedźma, czarownica) oddalona jest od Polski o ok. 400 km. Z Poznania i Wrocławia dotrzemy tam autem w niespełna 5 godzin, z Warszawy - to 7,5 godzin drogi. Wernigerode to jedna z wielu atrakcji landu Saksonia – Anhalt. Tą największą są Góry Harzu i góra Brocken, na której w średniowieczu zlatywały się czarownice i odprawiały sabat.



Dlatego maskotką tej krainy są czarownice, widoczne praktycznie na każdym kroku. Raczej budzące uśmiech, niż trwogę. Jeśli do tego dodamy wizytę w kolorowych, zabudowanych kamieniczkami z muru pruskiego miasteczkach oraz zabawę w Indiana Jones na jednym z najdłuższych , wiszących mostów na świecie (Titan), wyprawa jest warta świeczki! Ba, nawet tygodniowego pobytu!



My wybraliśmy się na jednodniową wycieczkę do tej pięknej krainy, którą zorganizowało zielonogórskie biuro Exodus. Oczywiście, jeden dzień to za mało , aby zobaczyć wszystkie atrakcje Gór Harzu. Nie mniej jednak, jest to doskonała opcja dla tych, którzy dłuższe urlopy chcą poświęcić na dalekie wyjazdy a w weekendy szukają atrakcji u sąsiadów.



Ponoć czarownice "zlatywały" tutaj już ponad 1000 lat temu. A tak naprawdę, to wtedy plemiona Germanów składały na Brocken ofiary swojemu przezwyciężającemu śmierć bogu Wodanowi. W ten sposób , przebierając się w maski i kostiumy oraz odganiając blaskiem ognisk złe moce i duchy, witali nadejście lata.



Po przyjęciu chrześcijaństwa pogańskie praktyki splątały się z uroczystościami na cześć mniszki Walpurgi z Devon, która w VIII wieku prowadziła wśród Germanów misję nawracania na chrześcijaństwo i leczyła chorych. Te rewelacje potwierdzają historycy i archeologowie którzy na ślady saskiego kultu natrafili 30 km na wschód od Brockenu, niedaleko miasta Thale, leżącego u wyjścia z wielkiego kanionu rzeki Bode. Na jednym z okolicznych wzgórz odkryli ruiny dawnych murów i charakterystyczny wyżłobiony kamień ofiarny z wyrytym na boku symbolem solarnym – swastyką.



Dziś Noc Św. Walpurgii to świetny produkt turystyczny, zachęcający turystów do uczestnictwa w koncertach i pokazach laserowych świateł (www.harzer-walpurgisnacht.de). I właśnie dlatego najlepiej do Brocken zawitać na przełomie kwietnia i maja, kiedy odbywa się festyn Walpurgisnacht (w nocy z 30 kwietnia na 1 maja) w miasteczku Thale, na Placu Tańczących Czarownic (Hexentanzplatz). Oprócz pięknych widoków z Brocken, możemy wjechać na szczyt kolejką linową (zamiast na miotle :), pośmigać na torze saneczkowym, pograć w „Hexengolfa”, podziwiać odwrócony domek czarownicy lub też pogłaskać chowańce w mini-zoo!




Co ciekawe, pod koniec lat 60. w czasach gdy ten land należał do NRD, na Brocken wybudowano radzieckie koszary, a Stasi rozpoczęła podsłuch imperialistycznych stacji radiowych. Ten zamknięty dla cywilów kompleks został zburzony tak jak Mur Berliński jesienią 1989 roku. Dziś obiekty Stasi tworzą muzeum. To tu możecie wczuć się w czarownicę, zasiadając na miotle - symulatorze, szybując nad lasami Harzu.


Kolorowe miasta w kratkę



Na nocleg proponuje jeden z pensjonatów w przebajecznym miasteczku Quedlinburg! Trudno to sobie uzmysłowić, ale tworzy go 1327 domów w zabudowie szachulcowej! Z tej liczby jedenaście pochodzi sprzed 1530 roku, aż 439 powstało w latach 1621-1700. Ta konstrukcja, znana nam głównie z polskiej części Łużyc i Dolnego Śląska. Każdy dom tworzy szkielet z drewnianych bierwion, wypełnionych masą z gliny i słomy.



Quedlinburg ma też polskie akcenty. To tutaj w 973 roku, po bitwie pod Cedynią odbył się zjazd dworski zwołany przez cesarza Ottona I. w którym miał uczestniczyć książę Polan, Mieszko I, składając przysięgę wierności cesarzowi. Przysłał za to swojego syna Bolesława jako zakładnika – gwaranta pokoju na wschodniej granicy Cesarstwa. Jedenaście lat później Mieszko w końcu się pojawił w Quedlinburgu. Miał tu interes: zaaranżować małżeństwo syna z córką margrabiego Miśni - Rygdagą.


To w Quedlinburgu w 1054 roku cesarz Henryk III postanowił rozstrzygnąć spór o Śląsk pomiędzy władcą Polski Kazimierzem I Odnowicielem a księciem Czech Brzetysławem I. W wyniku wyroku Śląsk wrócił do Polski w zamian za coroczną opłatę w wysokości 500 grzywien srebra i 30 złota. Ale to nie koniec polskich akcentów. W czasach NRD komunistyczne władze planowały wyburzyć historyczne Stare Miasto stawiając bloki z wielkiej płyty. Na szczęście, zabrakło pieniędzy na ten poroniony, wręcz barbarzyński



Koniecznie wybierzcie się też do Wernigerode. To około 30-tysięczne miasteczko z ponad 600 kolorowymi kamieniczkami w zabudowie z muru pruskiego, z jednym z najpiękniejszych ratuszów w Niemczech. O tym "kolorowym miasteczku" stało się głośno za sprawą niejakiego dziennikarza i pisarza Hermanna Lönsa pod koniec XIX wieku.



Brukowanymi uliczkami dojdziemy na Marktplaz, gdzie wrażenie robi fantastyczny, średniowieczny ratusz z charakterystycznymi , spiczastymi wieżyczkami - jeden z najczęściej fotografowanych w Niemczech. Ci, co biorą w nim ślub, mogą czuć się w bajce. Na belkach stropowych z XVI wieku zobaczymy 33 malowane figurki z drewna, m.in. pijaka, kowala, błazna czy świętych Pańskich.



Co ciekawe, kolorowe miasteczko miało więcej szczęścia niż np. Drezno, zniszczone przez aliantów w 1945 roku. A to dlatego, że pewien pułkownik Wehrmachtu, Gustav Petri nie wykonał rozkazu obrony Wernigerode i poddał je armii amerykańskiej. Został stracony, ale dziś jest bohaterem. Jedna z płytek w granitowej studni na przeciw ratusza ma wygrawerowane jest nazwisko. Ocalały nie tylko piękne kamieniczki, ale i ponad 45 tys. ludzi - mieszkańców oraz uciekinierów. Z Wernigerode kursuje na Brocken zabytkowa romantyczna kolejka – Schmalspurbahn (www.hsb-wr.de).



Na koniec wędrówek po krainie Harzu koniecznie pobujajcie się też na wiszącym moście Titan (483 metry) - jednym z najdłuższych wiszących mostów dla pieszych na świecie. Można się na nim poczuć, niczym Indiana Jones w swoich filmowych przygodach!pomysł.



Co zjeść?


Niemcy kuchni nie mają zbyt wyszukanej. "Cztery razy K", a nawet pięć (licząc kebab)- to fundament saskiej gastronomii. To cztery składniki, które są podstawą jadłospisu mieszkańców tego landu i nie tylko tego, bo większości kraju. Wszystkie zaczynają się na literę "K": „Kartoffeln” (ziemniaki), „Kloβe” (kluski), „Kuchen” (ciastka) oraz „Kaffe” (kawa).

Jak sami widzicie, kuchnia jest prosta i niewyszukana. No i oczywiście kiełbaski w różnej postaci - zasmażane w warzywach, z sosem curry czy po prosto w bułce, jako hot dog. Również ziemniaki tutaj podawane są w każdej postaci, zarówno zasmażane z boczkiem, w zupie ziemniaczanej z kiełbasą, po placki, puree i frytki. W saskim jadłospisie rządzą również kluski i kebab,który do Niemiec przywędrował wraz z tureckimi imigrantami. Ale oczywiście można znaleźć coś bardziej wyszukanego, np. rybkę z lokalnych potoków, gulasz z pyzami i kapustką a na deser strudel z jabłkami.

Comments


Spodobało się? Zapisz się na moją listę mailingową:

bottom of page