Jeśli wybieracie się do ruin słynnej piastowskiej warowni w Bolkowie, nie zapomnijcie wstąpić do sąsiedniej, w Świnach!
Tego lata miałem plan odwiedzić pięć zamków za jednym razem: Świny i Bolków a także trzy inne w okolicy: w Kłaczynie, Płoninie (Niesytno) oraz Lipie. Właściwie to, co z nich zostało. Dwa pierwsze udostępniono turystom w formie trwałej ruiny, ten w Płoninie można zobaczyć tylko z zewnątrz, bo ciągle jest w remoncie, z kolei Lipa niszczeje i porasta samosiejkami, a Kłaczyna to już tylko sterta kamieni.
Tym samym, zaliczyłem rajd Szlakiem Zamków Piastowskich. Z reguły amatorzy zamkowych klimatów szturmują warownię w Bolkowie. Od tego lata warto również wybrać się do pobliskiego zamku w Świnach. Obie budowle dzieli ledwie 5 km. Ba, stojąc na dziedzińcu zamku w Świnach, ujrzymy ruiny zamku w Bolkowie. I vice versa. Oglądanie dwóch zamków na raz to ogromna rzadkość w Polsce.
Przez ostatnie lata, Świny były w renowacji. Po pracach konserwatorsko – zabezpieczających i przemurowaniu korony murów, dziś można je bezpiecznie zwiedzać a właściciel zapewnia, że podczas spaceru żaden kamień nam nie spadnie na głowę.
Zamek w Świnach (niem. Schweinhaus) został wybudowany na dawnym wulkanie, obecnie stanowi jedną z największych atrakcji Pogórza Kaczawskiego - części Sudetów Zachodnich. To też ważny punkt na mapie Krainy Wygasłych Wulkanów. Swój rozkwit zawdzięcza staremu rodowi Świnków, którzy - zniemczeni - przyjęli z czasem nazwisko Schweinichen.
Początki warowni sięgają X w. , gdy pierwszy władca Polski, Mieszko I przyłączył do kraju Śląsk. Powstało wtedy wiele kasztelanii, które miały bronić naszych granic przed Czechami.. Pierwsza wzmianka o zamku w Świnach pochodzi z 1108 r. , w kronice Kosmasa.
To fakty, bo legenda mówi co innego. Wedle niej, gród w tym miejscu istniał już w VIII w. Niejaki czeski rycerz Biwoj zasłynął ze schwytania gołymi rękami dzika, którego zaniósł władczyni Czech Libuszy, której był giermkiem. Ta, zachwycona jego wyczynem, dała mu rękę księżniczki Kassy i ziemię, na której schwytał zwierzę. Ponadto, Libusza nagrodziła Biwoja herbem Świnia Głowa. To właśnie na jego najwyższym wzniesieniu syn Biwoja i Kassy wzniósł pierwszą warownię. To wydarzenie w swoim dziele opisuje dziewiętnastowieczny podróżnik i pisarz, Zygmunt Bogusz Stęczyński: "a Biwoj na pamiątkę w tem miejscu jedyną, wystawił mocny zamek i nazwał go Świną". Podanie o Biwoju bardzo spodobało się rodowi Schweinichenów, którzy uznali go swoim protoplastą. Tyle, że w kronice czeskiej z 1541 roku, bliższej prawdzie historycznej, o zamku w Świnach nie ma mowy, sam Biwoj miał należeć do rodu Strossów a upolowanego dzika zaniósł do zamku w Libinie. Ale legendy lubią zamki, a zamki - legendy. Zawsze jakaś musi powstać, aby samo zwiedzanie nie było nudne a zamkowe lochy i komnaty nawiedzały zbłąkane dusze właścicieli.
Do dzisiejszych czasów zachowały się: część zamku górnego (gotycka wieża rycerska, renesansowy dom zachodni i dwie basteje) i dolnego (ruina pałacu). W oczy rzuca się piękna brama ze wspaniałym portalem i rodowym herbem. Zachowało się dość dużo, jak na nieszczęścia, jakie spotkały zamek w XVIII i XIX wieku: wojna siedmioletnia, dwa huragany a na koniec - ogromny pożar i hitlerowcy. Poniżej - plan zamkowych ruin:
Właściciel zadbał o to, aby nawet pojemniki do selektywnej zbiórki odpadów były zgodne z duchem czasu :)
Za czasów Piastów Śląskich w XIII w zamek stracił znaczenie, na rzecz pobliskiego Bolkowa, dokąd przeniesiono ośrodek administracyjny. Warownia w Świnach przeszła na własność rodu Świnków, czyli Schweinchenów. Swój rozkwit zamek zawdzięcza jednemu z najznamienitszych przedstawicieli tego rodu, Henrykowi ze Świn. Jako pierwszy znany śląski krzyżowiec podziwiał najpotężniejsze europejskie zamki, m.in. ten na wyspie Rodos, należący do zakonu Joannitów. Do dziś trwają dyskusje, na ile zamek w Świnach był wzorowany na twierdzy Krzyżowców. Widać przecież duże podobieństwo w wyposażeniu donżonu czy wysokie, chronione opuszczoną bramą wejście główne do gmachu. Takie rozwiązania w budowie zamków na Pomorzu Gdańskim stosował też inny zakon i uczestnik krucjat – Krzyżacy.
Przebudowę zamku kontynuował kolejna słynna Świnka, czyli Gunczel (1420-1503), którego płytę nagrobną możemy podziwiać w kościele, w pobliżu dawnej warowni. Za jego czasów przy zachodniej wieży stanął nowy dwuszczytowy budynek mieszkalny wraz z własnym dziedzińcem. Dom ten łączył mur z wieżą.
Gunczel zwalczał rabusiów, zdobył też ich zamek w pobliskiej Płoninie. Jego działania musiało odstraszyć Husytów, którzy w swoich rajdach po Śląsku ominęli Świny. Syn Gunczela, Burgmann (co dosłownie znaczy zamkowy człowiek) żył jeszcze dłużej, niż jego ojciec, bo około 110 lat (1456-1566), co było na tamte czasy wielką rzadkością. Ale nie tylko z długowieczności słynęli Schweinchenowie.
Gunczel miał ośmioro dzieci. Te dwie zalety rodu: długowieczność i płodność nie bardzo współgrały z miłością do alkoholu. Jak wieść niesie, Burgmann ponoć pijał go z czary o pojemności do 10 litrów!
Był czas na balangi, był czas też na modernizację obiektu, który mocno już trącił gotykiem. Burgmann (zdjęcie powyżej przedstawia jego wizerunek na płycie nagrobnej, w pobliskim zamkowym kościele - red.) chciał iść z duchem czasu i postanowił staremu zamczysku nadać renesansowy charakter. Przebudowie m.in. uległa dawna gotycka zabudowa a zamkowe komnaty zyskały więcej dziennego światła dzięki powiększeniu otworów okiennych. Wnuk Burgmanna, Jan Zygmunt należący do ostatnich wielkich Schweinchenów przekształcił zamek w manierystyczną rezydencję, flankowaną dwoma wieżami z okazała bramą wjazdową , zachowaną do dziś. Po stronie wschodniej wybudował okazały pałac. Co dziś z niego zostało, prezentują poniższe zdjęcia.
Jan Zygmunt do końca życia mocno przeżywał zabicie człowieka w pojedynku, stąd w 1627 roku oddał zarządzeniem zamku bratu a sam zajął się duchowymi medytacjami, współpracując m.in. z Jakubem Böhme, szewcem, słynnym mistykiem i kabalistą ze Zgorzelca/Goerlitz, uważanym za pierwszego filozofa niemieckiego (do dziś w obu miastach można zobaczyć m.in. jego rodzinny dom, dawny zakład szewski i grobowiec – przeczytacie o tym w moim innym poście - TUTAJ). Ponoć wielki mistyk ze Zgorzelca do dziś straszy w zamkowych podziemiach. Po śmierci Jana Zygmunta w 1664 roku posiadłość przeszła w ręce bocznej linii Świnków. Skoczyła się złota epoka zamku.
W historii Świn nie brakuje też smutnych epizodów. W zamkowym kościele turyści natrafią na płytę nagrobną Ursuli von Zedlitz (+1588), 17-letniej sieroty, która została przygarnięta do Świn na wychowanie, po śmierci swoich rodziców. Została obiecana mężczyźnie, którego nie kochała. Z tego powodu odebrała sobie życie, połykając igłę.
W zamkowych pomieszczaniach poczujemy ducha tamtych czasów i dowiemy się z tablic o dziejach zamku zarówno w Świnach jak i tych okolicznych.
W XVIII armia rosyjska splądrowała zamek i kościół w czasie Wojny Siedmioletniej, bezczeszcząc groby Scheinichenów. Dzieła zniszczenia dopełniły huragany a następnie – ogromny pożar w 1876 roku. W kolejnych latach przechodził z rąk do rąk. Należał do kilku pruskich rodzin. Ostatni właściciel – arystokrata, hrabia Rudolf von Hoyos – Sprinzenstein był wrogiem nazizmu. Uwięziony przez hitlerowców, w 1941 roku został zmuszony do oddania im zamku. Wermacht urządził sobie tutaj składowisko części do samolotów.
Czy naziści ukryli w jego podziemiach osławione "złoto Pragi"? A może łupy gubernatora Hansa Franka, wywiezione z Krakowa? Armia Sowiecka po zajęciu Świn w 1945 roku długo szukała tych skarbów. W czasach PRL-u przeprowadzono prace konserwatorskie i zabezpieczające. Od 1991 roku zamek jest własnością prywatną. Przez wiele lat zamknięty dla ruchu turystycznego, od tego roku znowu go można zwiedzać.
W trzykondygnacyjnej wieży mieszkalnej zobaczymy dobrze zachowane fragmenty sklepień, okien gotyckich, sztukaterii, portali ciosowych oraz dekoracji sgraffitowych na ścianach zewnętrznych.
Praktyczne wskazówki !
🏰 Z Wrocławia do zamku w Świnach dotrzemy autem w godzinę z kwadransem, z Poznania w dwie godziny i czterdzieści minut.
🏰 Świny są częścią Szlaku Czterech Warowni Piastowskich, w skład którego wchodzą ruiny warowni w Bolkowie, Lipie i Płonienie (Niesytno). W okolicy są ruiny jeszcze jednego zamku – w Kłaczynie, ale to już tak naprawdę tylko sterta kamieni oraz piękny, lecz trochę zaniedbany pałac w Roztoce.
🏰Bilet normalny kosztuje 14 zł, ulgowy – 10 z. Rodzinny to wydatek rzędu 40 zł, dzieci do lat 4 mają wejście gratis. Warto wybrać się do zamku w grupie co najmniej 10 - osobowej, bo wychodzi po 10 zł na "głowę". Jest też opcja nocnego zwiedzania z przewodnikiem.
🏰 Do dyspozycji turystów jest spory parking, toaleta, punkt z pamiątkami i miejsce na biwak. Współrzędne GPS: 50.9391600842408
🏰 Zamek jest czynny w godzinach 10.00 – 18.00 (w dni robocze, do czwartku), 10.00 – 19.00 (piątek - sobota) oraz 10.00 – 17.00 (niedziela).
🏰 Wychodząc z zamku koniecznie skręćcie w prawo, kierując się leśną ścieżką do punktu widokowego (5 minut spacerem). Po drodze doświadczycie żywej lekcji geologii – obejrzymy skały pochodzenia wulkanicznego - tzw. riolity (znajdujemy się w Krainie Wygasłych Wulkanów na Pogórzu Kaczawskim!), powstałe w wyniku potoku lawowego. Mają , bagatela 290 mln lat! Gdy się im dokładnie przyjrzymy, w masie skalnej ujrzymy kryształy, niczym rodzynki w cieście. Riolity są odporne na wietrzenie.
🏰 Odwiedzając zamek i geopunkt, otrzymacie naklejkę do Paszportu Odkrywcy Krainy Wygasłych Wulkanów (w kasie biletowej przy zamku). Według legendy miałby być połączony podziemnym przejściem ze znajdującym się kilka kilometrów dalej zamkiem w Bolkowie. Ale tego do dziś nikt nie sprawdził.
🏰 Z zamkowego dziedzińca rozpościera się przepiękna panorama na Bolków, Góry Kaczawske i Pogórze Kaczawskie.
🏰 Warto zajrzeć również do zamkowego kościoła obok warowni. Mieszczą się w nim m.in. płyty nagrobne rodu Świnków i nieszczęśliwej Ursuli von Zedlitz.
Jeśli spodobał się Wam ten post, dziękuję za przeczytanie i jednocześnie zapraszam do lektury innych fotorelacji, dotyczących atrakcji na Dolnym Śląsku:
⚔️ Zamek Kliczków, rafting na Kwisie i Pupa Słonia
8 Comments