Niewiele zabrakło, aby sceny do siódmej część kultowej serii filmów "Mission Impossible" z Tomem Cruise'a nakręcono na Dolnym Śląsku. Twórcy "Misji Niemożliwej" szukali spektakularnego obiektu, aby wysadzić go na potrzeby efektownej akcji w filmie. Upodobali sobie poniemiecki, kolejowy most nad Jeziorem Pilchowickim, w pobliżu słynnej zapory, niedaleko Jeleniej Góry.
Właściciel mostu (spółka PKP S.A.) nie robił przeszkód, tym bardziej, że lobbowała o to sama ambasador USA w Polsce, Georgette Mosbacher, pośrednicząc w rozmowach między nim a producentami filmu. Mówiło się, że w zdjęciach na Dolnym Śląsku weźmie udział sam Tom Cruise. Polskie wojsko przeprowadziło już oględziny mostu i było gotowe pomóc filmowcom przy jego zniszczeniu. Ostatecznie go nie wysadzono, bo nie dopuścili do tego miłośnicy kolei i Fundacja Ochrony Dziedzictwa Przemysłowego przy znacznym wsparciu mieszkańców. Wskazywali na jego cenną konstrukcję, wartość historyczną jak również turystyczną Dolnego Sląska. Efekt? Most szybko trafił do rejestru zabytków a także na listę Dolnośląskiego Szlaku Zabytków Techniki.
Reżyser siódmej "Misji" Christopher McQuarrie tonował atmosferę: na łamach magazynu „Empire” tłumaczył, że podczas wysadzania mostu planował zniszczyć tylko te części jego konstrukcji, które i tak musiałyby zostać wymienione przy jego rewitalizacji. Podkreślał, że bez tego pociągi nigdy nie wrócą na tę linię kolejową. Poza tym, twórcy obiecali sfinansować odbudowę zniszczonych części.
Niemiecka jakość i Ostatni Leniwiec
Budowa kolei z uwagi na zróżnicowanie terenu w Dolinie Bobru nie była łatwa, szczególnie linia między Jelenią Górą a Lwówkiem Śląskim wymagała budowy podziemnych tuneli, murów oporowych, wiaduktów i mostów. 151-metrowy most w Pilchowicach powstał w latach 1905-6. Jest jednym z najwyższych w kraju, waży aż 354 ton i ma dość unikatową konstrukcję. Zamiast na tradycyjnych przyczółkach, wsparto go na dwóch kamienno – betonowych filarach. Pełniąc funkcję transportową, doskonale uzupełniał się z pobliską Zaporą Pilchowicką w rozwoju przemysłu w regionie.
Budowa mostu kosztowała bajońską jak tamte czasy sumę 260 tys. marek niemieckich. Wykonano konstrukcję na tyle mocną, że wycofującym się przed Armią Radziecką i wojskami polskimi Niemcom nie udało się go wysadzić w 1945 roku. Naziści uszkodzili tylko jeden z filarów. Po II wojnie most był w użyciu aż do 2016 roku. Co ciekawe, ostatnim pociągiem, który po moście przejechał, nosił nazwę „Ostatni Leniwiec”! Dziś most jest w mocno opłakanym stanie. Sypią się przęsła. Do tego stopnia, że łażenie po nich grozi w najlepszym przypadku nieplanowaną kąpielą w jeziorze pilchowickim. Dlatego nawet najodważniejsi amatorzy przygód już na most nie wejdą, bo wejście zagrodzono wysokim szlabanem.
Ale to nie koniec dolnośląskiego wątku "Mission Impossible". Twórcy filmu będą musieli się stawić w sądzie. Producent filmowy Andrew Eksner domaga się od ich wytwórni filmowej wynagrodzenia za znalezienie odpowiedniego mostu do produkcji a także odszkodowania od Skarbu Państwa w wysokości 6 mln zł, bo jak twierdzi w wyniku działań Ministerstwa Kultury i Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej miał ponieść ogromne szkody. Sprawa jest w toku.
Eksner zawiadomił nawet FBI. Amerykańscy śledczy badali wątek korupcji. Ponoć jedna z osób pomagająca Amerykanom przy produkcji, miała proponować przedstawicielce Muzeum Kolejnictwa w Jaworzynie Śląskiej 7 mln zł za pomoc w uzyskaniu korzystnej decyzji w sprawie zgody na zniszczenie mostu. Federalne Biuro Śledcze po ponad rocznym śledztwie sprawę przekazało CBA. Dwa lata temu prokuratura odmówiła wszczęcia postępowania, nie doszukując się wątku korupcyjnego.
Tymczasem twórcom siódmej części filmu "Misji" udało się znaleźć również dobry plener do wysadzenia mostu. W angielskim kamieniołomie w Derbyshire zbudowano atrapę mostu, po którym w przepaść spada lokomotywa (kadr poniżej). Premiera filmu, którego produkcja była kilkakrotnie przerywana z powodu pandemii, odbędzie się dopiero w lipcu 2023 roku. Tak, czy siak, akcja pod hasłem Mission Impossible" Toma Cruise'a na Dolnym Śląsku, przyciągnęła turystów do Pilchowic.
Ale to nie koniec naszej opowieści i przygody w Pilchowicach! Z mostu podążamy szlakiem kolejowym, wzdłuż jeziora do zapory - największej atrakcji Jeziora Pilchowickiego.
Asfaltowa ścieżka łącząca oba miejsca jest idealna na spacery i rowerowe eskapady. Z jednej strony lasy i wzgórza, z drugiej - piękna panorama na jezioro.
Filmowa stacja
Spacerując z mostu do zapory, po drodze czeka nas przejście tunelem kolejowym i wizyta na opuszczonej stacji kolejowej, na której kręcono dwa polskie filmy jak "Skąpani w ogniu" (1963) z młodziutkimi: Beatą Tyszkiewicz i Stanisławem Mikulskim (film o konflikcie między miejscowymi Ślązakami a ludnością napływową na Ziemiach Odzyskanych) czy Piotra Łazarkiewicza „Kocham kino” (1987) z Elżbietą Czyżewską.
Tuż przy stacji stoi opuszczony dom. Niszczeje i ciągle czeka na kupca.
Dodajmy, że pilchowickie, kolejowe plenery odwzorowano również w komputerowej grze przygodowej „Zaginięcie Ethana Cartera”. Ale nie most, stacja i tunel są tutaj największą atrakcją, lecz monumentalna Zapora Pilchowicka - druga pod względem wielkości taka konstrukcja w Polsce.
Robi wrażenie!
Zapora Pilchowicka ma 69 metrów wysokości, o 13 mniej niż największa w kraju tego typu konstrukcja - w Solinie. Jest największą kamienną i łukową zaporą w kraju, długość jej korony wynosi 270 metrów. Powstała na początku XX w., gdy Dolny Śląsk pustoszyły powodzie.
Aby uniknąć w przyszłości kolejnych szkód po wylaniu Bobru, utworzono trzy sztuczne jeziora: Modre, Wrzeszczyńskie i Pilchowickie. Dodajmy, że Elektrownia Pilchowice wytwarzająca ponad 8 MW energii elektrycznej dla mieszkańców regionu była na tamte czasy prawdziwym cudem techniki. Niektóre niemieckie źródła podają, że otwierał ją w 1912 roku sam cesarz niemiecki,, Wilhelm II. Dziś wciąż pełni swoje dwie podstawowe funkcje a jej moc wzrosła do 13,3 MW. Dziś ma jeszcze trzecią funkcję - turystyczną. Każdego roku przyciąga turystów, którzy zachwycają się okolicznymi krajobrazami. Można do niej zejść, schodkami w pobliżu karczmy.
Bóbr to raj dla wędkarzy. Znajduje się tutaj m.in. łowisko specjalne pstrąga i lipienia. O tym fakcie informuje kamień z napisem "Rzeka, w której żyją pstrągi i lipienie, to zdrowa rzeka. Natomiast przestrzeń wokół takiej rzeki, to najlepsze miejsce do życia człowieka" oraz oryginalna rzeźba "Pstrąg Pancerny". Wykonano ją z pospawanych fragmentów pił tartacznych. W ten sposób autor chciał nawiązać do ośrodka wędkarskiego "Tartak", powstałego na bazie dawnego tartaku nad brzegiem Bobru. Do kamienia i rzeźby dojdziemy przez mostek, schodząc do elektrowni po schodkach na skarpie, w pobliżu karczmy.
Jak dojechać, gdzie zaparkować i zjeść?
Do Zapory Pilchowickiej dojedziemy autem z Jeleniej Góry w 18 minut, przez Siedlęcin. W Strzyżowcu skręcamy w lewo. Z Wrocławia to już blisko 1 godzina i 50 minut jazdy drogą A4 i następnie, za Legnicą - drogą wojewódzką nr 364 (kierunek Złotoryja). Postój przy zaporze jest płatny 5 zł. Opłatę za parkowanie na gruntowym placu uiszczamy w pobliskiej karczmie (jeśli są właściciele). Współrzędne parkingu: 50.9651873, 15.6433350.
Obiadek i kawka w Borowym Jarze
Ciepły posiłek, napoje i pamiątki możemy kupić w tejże karczmie lub w pobliskim uroczym gościńcu "Perła Zachodu" w Siedlęcinie, położonym na skalnym urwiskiem nad Jeziorem Modrym. To miejsce, zwane Borowym Jarem również warto odwiedzić ze względu na piękne widoki.
Z gościńca, dawnego schroniska górskiego z 1950 roku, możemy delektować się cudną panoramą na skałę Wieżyca i jezioro, przez które zawieszony jest mostek. Z "Perły Zachodu" zejdziemy do niego schodkami. Tak jak wspominałem, Jezioro Modre również powstało w celach przeciwpowodziowych. Jest więc i tutaj jest też zapora i elektrownia.
Ale to nie wszystko. Bo, elektrownia to tylko jedna z wielu atrakcji Pogórza Izerskiego i Doliny Bobru z serii "must see". W regionie naliczyłem około 30 pałaców, dworów i zamków, do których warto "zajrzeć". Szczególnie polecam "średniowieczny komiks" o sir Lancelocie i jego ukochanej Ginewrze , czyli freski na ścianie Wieży Książęcej w Siedlęcinie.
Warto też wdrapać się na wieżę najstarszego murowanego zamku w Polsce, w pobliżu Wlenia, skąd rozpościera się piękna panorama Sudetów. Oba zabytki nazwano Rezydencjami Doliny Bobru. Link do moich fotorelacji z wieży w Siedlęcinie oraz zamku we Wleniu znajdziecie ➡➡ TUTAJ.
Kto nie przepada za zabytkami a lubi adrenalinę na łonie przyrody, polecam spływ kajakiem na rzece Bóbr, startując z stanicy w Nielestnie. Amatorom jazdy na dwóch kółkach polecam Europejski Szlak Rowerowy Doliny Bobru. Liczy ponad 120 km, ale można sobie zmodyfikować trasę, w zależności od atrakcji na drodze, kondycji i czasu. Po drodze nie mamy prawa się nudzić. To jeden z najładniejszych szlaków rowerowych na Dolnym Śląsku.
11 Comments