Witam Was na Wilczym Szlaku (Wolfsradweg), jednej z najpiękniejszych rowerowych tras na Górnych Łużycach. Ponad 20 lat temu wróciły tu wilki, które wyginęły w tym regionie w połowie XIX w. 43 kilometrowy Wilczy Szlak prowadzi przez ich siedliska. I choć podczas rowerowej eskapady nie spotkałem ani jednego, to ani nie przez moment nie narzekałem na nudę. Po drodze napotkamy gęste lasy sosnowe, śródlądowe wydmy, stawy i stawy. Są też stare, łużyckie osady i niesamowity krajobraz górniczy. I to wszystko w zasięgu występowania wilków łużyckich!
Start polecam wam w "wilczym skansenie" (Erlichthofsiedlung) w Rietschen, zaledwie pół godziny jazdy od Zgorzelca i granicy polsko – niemieckiej. Ta miejscowość we wschodniej części landu Saksonia znajduje się bezpośrednio przy drodze federalnej 115 między Cottbus a Görlitz.
Tam , na dużym parkingu zostawiłem auto, po czym przesiadłem się na rower. Wcześniej zwiedziłem skansen starych, łużyckich chałup, które przeniesiono tutaj z wsi, które musiały ustąpić kopalniom odkrywkowym.
Na ich budowę drzewa selekcjonowano na trzy do czterech lat przed wycinką w lesie i obrączkowano poniżej okapu. Pozwoliło to na gromadzenie się żywicy w pniu, co w naturalny sposób zachowało późniejsze belki i chroniło je przed inwazją szkodników i innymi wpływami środowiska. Po ścięciu pnie „miażdżono” (obrzynano) szeroką siekierą, nadając im kształt i nazwę.
Niektóre chaty mają po 300 lat i naprawdę robią wrażenie. W kilku z nich przygotowano wilcze muzeum (Erlichthof), w którym dowiemy się dosłownie wszystkiego o tej populacji drapieżników. Ekspozycja jest niezwykle interesująca.
W wilczym skansenie zobaczymy więc oryginalnych rozmiarów wilka, usłyszymy jego charakterystyczny głos, z krótkich filmików i tablic dowiemy się wszystkiego o jego życiu, zachowaniu i coraz większej populacji żyjącej na Łużycach. A co najważniejsze, ekspozycja jest również w języku polskim!
Jak się okazuje, wilk nie zna granic politycznych :). Pod koniec lat dziewięćdziesiątych XX w. dwa wilki, które wyemigrowały z Polski do Niemiec, osiedliły się na Górnych Łużycach i założyły watahę. Dziś jest ich kilka. 43-kilometrowa trasa, która przebiega przez ich siedliska, oczywiście jest zupełnie bezpieczna :). Nadmienię , że ani jeden wilk mnie nie zaatakował!
Zakładamy więc słuchawki na uszy, włączamy ulubioną muzę i ruszamy w wilczą podróż. Ścieżki są w większości asfaltowe, tylko niewielki odcinek trasy przebiega przez drogi o małym natężeniu ruchu.
A oto moja, 42-kilometrowa trasa (licząc powrót): Rietschen - Hammerstadt - Neuliebel - Reichwalde - Kringelsdorf - Boxberg/ O.L. - Nochten - Rietschen. Oczywiście, jest dłuższa, bo od Wschodu zaczyna się w miejscowości Steinbach.
Z parkingu przy skansenie ruszamy drogą w lewo (zgodnie z oznakowaniem Wilczego Szlaku). Po minięciu centrum miasta docieramy do dawnej wsi Hammerstadt (łuż. Hamoršć, obecnie dzielnica Rietschen, dosłownie oznacza "żelazny młot", którym obrabiano miejscowe złoża darniowej rudy żelaza.).
To jedna z nielicznych, która uniknęła likwidacji w związku z rozwojem kopalni odkrywkowych na tym terenie. Ta stara łużycka osada, leżąca nad rzeczką Weißer Schöps słynęła z połowów ryb. Od 1622 roku funkcjonowało tu blisko 20 stawów.
Tutejsze torfowiska i łąki jakże mocno kontrastują z tym, co zobaczymy po minięciu rogatek Hammerstadt - "krajobraz księżycowy" w mocno kopalnianym wydaniu. Ogromne wyrobiska i hałdy, a w tle ziejące parą kominy elektrowni w Boxbergu.
Od kiedy w 1789 roku na Łużycach odkryto złożą węgla brunatnego, kilkadziesiąt miejscowości zrównano z ziemią. Wilczy Szlak przebiega przez dwie z około 30 kopalni odkrywkowych - w Reichwalde i Nochten.
Po chwili na zdjęcia i podziwianie zapierających dech w piersiach widokach, ruszamy dalej. Mając odkrywki przed sobą, skręcamy w lewo. Dalej jedziemy asfaltówką przez nieco senne ale zadbane wioseczki Neuliebel, Reichwalde i Kringelsdorf aż do Boxberg/O.L., gdzie warto zatrzymać się nad jeziorem Bärwalder See, powstałym po zalaniu wodą kolejnej dużej kopalni odkrywkowych.
Jak już wspomniałem, jezioro Bärwalder See powstało w wyniku zalania wyeksploatowanej odkrywki kopalni węgla brunatnego. Napełniane wodą trwało aż 10 lat. To jeden z wielu przykładów, jak ze zdegradowanego środowiska Niemcy potrafią zrobić naprawdę fajną atrakcję turystyczną. Wokół jeziora również przebiega ścieżka rowerowa o długości 23 kilometrów. Tutaj kalorie będzie palić wzdłuż pachnących wrzosowisk, kąpielisk i plaż z wiklinowymi parasolami. Dla rodzin z dziećmi czeka mini safari z lamami, magiczny park głazów a "na deser " - smaczny bratwurst i piwko. Mało tego, jest tutaj też plaża dla nudystów a nawet psów!
O dawnych kopalniach przypominają górnicze wagoniki i tablice z informacjami.
Po okrążeniu jeziora dojedziemy do kolejnej atrakcji - Parku Głazów Narzutowych w Nochten (Findlingspark Nochten). To kolejna kapitalna atrakcja, szczególnie dla rodzin z dziećmi! Pewnie zapytacie, co takiego fajnego w sobie mają te głazy, w dodatku zgromadzone w jednym z najbardziej eksploatowanych przemysłowo miejsc tej części NRD-owskich Niemiec?
10 tysięcy lat temu głazy przywędrowały do tej części z Skandynawii. Topniejące lodowce niszczyły góry niczym domki z kart. Fragmenty skał głazów osiadły na terenie Łużyc. Dziś eratyki - bo tak fachowo nazywa się głazy narzutowe - możemy oglądać w Nochten. W stworzonym 18 lat temu 20-hektarowym parku jest około siedem tysięcy! Na tym skrawku niemieckiej części Łużyc głazy okraszone piękną roślinnością, przedzielone ciekami wodnymi na licznych wzgórzach tworzą przepiękną mozaikę.
Podczas spaceru trasą długości około 3 kilometrów możemy obejrzeć w sumie ponad 100 tysięcy różnych krzewów, kwiatów i drzew. Do obejrzenia jest siedem stanowisk o nazwach: Wrzosowisko ze 130 odmianami wrzosu, Leśne Jezioro, Skalniak z licznymi kaktusami i sukulentami, Ogród nad Stawem, Stepy i Mała Skandynawia.
"Wisienką na torcie" jest artystyczny obelisk na najwyższym wzniesieniu parku, symbolizującym skandynawski lodowiec. Koniecznie trzeba się na niego wspiąć, aby odpoczywając na szczycie, podziwiać piękne krajobrazy tej części Łużyc. Park jest czynny od 15 marca do 15 listopada, w godzinach 10.00 – 18.00. Bilet wstępu to 6 euro i 2 euro (osoby od 4 do 16 lat). Dla grup zorganizowanych (do 15 osób) jest zniżka 1 euro od osoby. Bilet rodzinny kosztuje 14 euro.
Praktycznie przez cały wilczy szlak towarzyszy nam widok buchających kominów z elektrowni Boxberg. Wrażenie robią nie tylko jej ogromne kominy ziejące kłębami zawiesistego dymu, ale i informacja, że elektrownia to piąty największy truciciel w Unii Europejskiej. Co roku wypuszcza do atmosfery ogromną ilość szkodliwych substancji i gazów cieplarnianych. Ale Niemcy, którzy tak propagują ekologię w Europie, wcale się tym tak mocno nie przejmują. Na szczęście, wedle unijnych ustaleń, wszystkie elektrownie w ich kraju (jak i całej UE), również ta w Boxberg, mają zostać stopniowo wygaszane najpóźniej do 2038 roku.
Z Nochten i Boxberg wracamy do naszej bazy w Rietschen. Ta sama trasa wcale nie musi być nudna! W wilczym skansenie można odpocząć przy kawie czy pysznej czekoladzie, zwiedzić muzeum a także zakupić pamiątki w pobliskim Punkcie Informacji Turystycznej.
Tu też dostaniemy mapki z Wilczym Szlakiem. Zwiedzanie muzeum : marzec-kwiecień - w godz. 13:00-17:00, kwiecień - listopad - godz. 10:00 - 17:00; grudzień-luty: przerwa zimowa. Wejściówka kosztuje 3 euro od osoby dorosłej i 1 euro - za dziecko.
Na większe "co nie co" polecam w Rietschen restaurację Villa Misimi. Zjemy tutaj zarówno tradycyjnego, niemieckiego bratwursta jak i klasyczną pizzę.
Fajny kawalek Niemiec - male sprostowanie bo w przeliczenu na mieszkanica i PKB NImecy per PKB i per mieszkaniec emituja duzo mniej niz Polska np.