"Nigdy więcej wojny" - powtarzamy od 1945 roku, mając w pamięci miliony ofiar i zniszczenia w II wojnie światowej. Jak się okazuje, dziś tę wojnę mamy pod nosem a te słowa nabierają nowego znaczenia. Śledząc zbrodniczą napaść Rosjan na Ukrainę, ludobójstwo jej bezbronnych obywateli, zupełnie inaczej zaczęliśmy patrzeć na miejsca związane z obecnością Sowietów w czasie komunistycznej Polsce. A takich na Dolnym Śląsku i w woj. lubuskim nie brakuje. Jednym z nich jest magazyn broni jądrowej pod Szprotawą (pow. żagański), w Borach Dolnośląskich i w pobliżu dawnego lotniska radzieckiego. Niegdyś super tajne miejsce, podległe rozkazom bezpośrednio z Moskwy.
Bunkier w pobliżu Szprotawy i lotniska Rosjanie zbudowali w 1968 roku, na wypadek wojny z NATO. Był jednym z trzech magazynów do składowania i użytkowania lotniczej broni atomowej, jakie powstały w Polsce, pod koniec 60. XX w. Na szczęście, nigdy nie wykorzystano składowanych w nich głowic, choć z drugiej strony - nie ma potwierdzenia, że w ogóle się tam znajdowały. Oficjalnie Rosjanie temu zaprzeczali. A jeśli nawet taka broń była, została zabrana z Polski w latach 80. XX w.
W dwukondygnacyjnym bunkrze magazyn broni atomowej znajdował się w dolnej części, z kolei pomieszczenia dla obsługi, pokój łączności i stacja dozoru - w górnej. Na elewacji bunkra namalowano sosny, aby zakamuflować go wśród lasu, w którym ten rodzaj drzew dominuje. Cały obiekt przykryto ziemią, nasadzając zieleń. Przed bunkrem zorganizowano nieistniejący już dziś punkt przeładunkowy z suwnicą i rampami. Ze względu na brak stabilności ładunków nuklearnych, w bazie działała stacja klimatyzacyjna.
Do środka budowli prowadzi ciężka, stalowa brama, po obu jej stronach ulokowano stanowiska dla karabinów maszynowych. Jest też mniejsze wejście, dla pracowników. Kiedyś cały teren był otoczony podwójnym ogrodzeniem i drutem kolczastym, wybudowano betonowe wartownie, schrony i okopy. Aby dotrzeć do bunkra, trzeba było przejść przez bramy w czterech zonach. Wybudowano w nich małe miasteczko: blok z kilkudziesięcioma mieszkaniami dla pracowników, świetlicę, budynek wartowników, kompleks garaży a nawet kino i saunę.
Droga do hali głowic prowadziła przez pięć masywnych drzwi. Ponoć amerykański wywiad CIA znał przeznaczenie podszprotawskiego lotniska i bunkra, stąd jedna z bomb atomowych NATO w razie wojny nuklearnej była wycelowana w Szprotawę. Na szczęście, przez 44 lat zimnej wojny między Zachodem a ZSRR, nie została ona użyta. Skończyło się na wyścigu zbrojeń. Konflikt nuklearny wisiał na włosku. Temat jakże dziś aktualny!
Zarówno bunkier jak i lotnisko pod Szprotawą Rosjanie opuścili we wrześniu 1992 roku. Powstała tutaj strefa przemysłowa, z kolei z poradzieckich bloków w Wiechlicach stworzono osiedle mieszkaniowe dla Polaków. Teren wokół bunkra jest dziś własnością prywatną, przeznaczoną na działalność gospodarczą. Można go obejrzeć i wejść do środka tylko za zgodą przedsiębiorcy. Mieszkańcy nazywają to miejsce "Skrobotowem", od nazwiska właściciela.
Powyżej - "Lenin i atomowi żołnierze" na muralu na budynku dawnego radzieckiego kina są już dziś mocno wyszczerbieni i wypłowiali.
Ps. Artykuł ma jedynie charakter informacyjny. Nie propaguje żadnych treści ideologicznych. Polecam książkę "Atomowi żołnierze wolności. Archeologia magazynów broni jądrowej w Polsce" Grzegorza Kiarszysa, który odsłania fakty funkcjonowania trzech magazynów jądrowych w Polsce, owianych przez wiele lat tajemnicą.
Kommentare