Dolne Łużyce (kraina w niemieckich landach Brandenburgia i Saksonia oraz części woj. Lubuskiego) niegdyś naszpikowane były kopalniami odkrywkowymi. Dziś wiele z wyrobisk zamieniono w sztuczne jeziora. Jednym z takich uroczych miejsc jest jezioro FelixSee na terenie Geoparku UNESCO Łuk Mużakowa, z wieżą widokową i 22-kilometrową ścieżką rowerową "Śladami dawnego górnictwa" To zaledwie 20 minut jazdy autem od granicy polsko – niemieckiej. W drodze ze starej cegielni do wspomnianego jeziorka posmakujecie jednej z najlepszych czekolad, zobaczycie proces jej powstania, zwiedziecie muzeum pisarza oraz aktorki, Romy Schneider i weźmiecie udział w małej lekcji geologii. Zapraszam do lektury!
Naszą rowerową przygodę zaczynamy od starej, zabytkowej cegielni w Klein Kölzig, 20 km od Łęknicy. Obecnie w cegielni mieści się siedziba światowego Geoparku UNESCO Łuk Mużakowa (ciąg wzniesień morenowych na terenie Polski i Niemiec) i zarazem punkt informacji turystycznej, skąd "uzbrojeni" w mapkę trasy rowero żewej i informację o regionie, wyruszmy szlakiem górniczym!
To jedyna w regionie cegielnia z zachowanym w całości piecem pierścieniowym (z 18 komorami wypalania!) oraz ekspozycję dotyczącą historii wsi, życia wiejskiego, górnictwa oraz miejscowego rzemieślnika, snycerza Karla Gierschera. Jest wystawa znalezisk z okolicznych kopalni odkrywkowych.
Górnicze szaleństwo na Dolnych Łużycach zaczęło się w połowie XIX w., gdy odkryto tutaj potężne złoża węgla brunatnego. To również zasługa lądolodu skandynawskiego, który tysiące lat temu uformował swoim ciężarem wał zbudowany z wyciśniętych z głębokości ponad 150 m na powierzchnię, piasków i żwirów oraz iłów i węgli brunatnych, zwany dziś Łukiem Mużakowa.
To było doskonałe miejsce do eksploracji ziemi. Stąd kopalnie odkrywkowe iłów i węgla brunatnego powstawały tutaj, jak grzyby pod deszczu.
Łuk Mużakowa jest uważany za jedyną na Ziemi morenę czołową. Stanowi największą atrakcję przyrodniczą Brandenburgii, Saksonii i po stronie polskiej - południowo - zachodniej części Lubuskiego.
Z każdą dekadą górnictwo pochłaniało kolejne ziemie Serbołużyczan. W samych latach 70. XX w. na potrzeby przemysłu wydobywczego NRD na Łużycach zniknęło ponad 1306 wsi i miasteczek. Przesiedlono ponad 25 tysięcy osób. Brutalna ekspansja na łużyckie miasteczka, wsie, pola i lasy trwały w najlepsze, wszak węgiel brunatny był jedynym źródłem energii NRD. Nikt nie patrzył na ludzką krzywdę, liczyła się dobrze płatna praca i ogromne zyski. Po zjednoczeniu Niemiec, w latach 90. kopalnie zaczęły upadać jedna po drugiej. Z czasem przyroda zaczęła wracać na zdegradowane przemysłem tereny. W miejscu węglowego zagłębia powstało największe w Europie sztuczne pojezierze.
Po małej lekcji historii i ceglarstwa czas wskakujemy na rowery! Ja zostawiłem auto na dużym parkingu przy cegielni, wyciągnąłem z niego rower i po uruchomieniu rowerowej aplikacji ruszyłem w trasę. Ta śladami dawnego górnictwa liczy 22 kilometrów. My ją rozbudujemy o 13 kilometrów: o małpki, pyszną czekoladę i wizytę w muzeum słynnej aktorki.
Poniżej macie moją własnej roboty ściągę - jak dojechać do wszystkich wymienionych przez mnie miejsc, nie zbaczając ze szlaku :). Link TUTAJ
Klein Kölzig (łużyckie Mały Kólsk) leży na rowerowym szlaku starogórniczym, w pobliżu jest też szlak przemysłu szklarskiego. Zarówno w górnictwie jak i hutnictwie Dolne Łużyce były niegdyś potęgą z racji ogromnych złóż surowców, od piasku po węgiel. Po transformacji w latach 90. XX w. i zjednoczeniu Niemiec, przemysł w dawnym NRD podupadł.
Dziś wiele pokopalnianych wyrobisk w Brandenburgii i Saksonii zamieniono w ostatnich latach w sztuczne jeziorka, budując wokół nich ścieżki rowerowe, tworząc małą rekreację w postaci plaż i boisk. O słowiańskich mieszkańcach tego regionu, Serbołużyczanach przypominają dziś nie tylko ich potomkowie, kultywujący kulturę, sztukę i język ale łużyckie nazwy miejscowości oraz budynków użyteczności publicznej.
Pierwsze małe prywatne cegielnie w regionie powstawały od połowy XIX w. Jedną z nich była ta w Klein Kölzig, założona przez spółkę akcyjną Großer Kurfürst Berlin w latach 1892/94. Ale to nie koniec. Oprócz pieca i wystawy, jest też odrestaurowana linia dawnej, lekkiej kolei, która służyła do przewózki gliny. Oczywiście, z wykorzystaniem zabytkowych pojazdów. Szczególnie warto wybrać się tutaj w kwietniu lub maju, gdy sezon otwierają przejażdżki kolejką miejską i są organizowane tzw. dni otwarte w cegielni.
Z cegielni wyjeżdżamy oznaczonym szlakiem, kierując się w prawo, wzdłuż torów a następnie , na skrzyżowaniu – skręcamy w lewo. Jedziemy wzdłuż malowniczych pól i lasów aż do wioski Bohsdorf (łużyckie Bóšojce). W niej zatrzymamy się na chwilę, w domu, który nie różni się niczym szczególnym od pozostałych w tej łużyckiej, niewielkiej miejscowości. Ot, murowany budynek mieszkalny. Został wybudowany w końcu XIX w. , ze sklepem i przyległą piekarnią.
Nie byłoby nic w tym niesamowitego, gdyby nie to, że w 1919 roku kupili go rodzice Erwina Strittmattera, słynnego pisarza mniejszości narodowej piszącego powieści o tematyce wiejskiej, o zmianach, jakie przechodziła niemiecka wieś na początku XX w. Jego działa, napisane językiem ludowym, pełne humoru i fantazji, zyskały popularność z czego największą - "Tinko" (wydane w 1954 r.). Urodzony w pobliskim Sprembergu pisarz spędził swoje dzieciństwo i młodość właśnie w tej łużyckiej wioseczce. Mało tego , z sentymentem je wspominał, inspirując się nią w swoich powieściach. Sklep z towarami kolonialnymi z Bohsdorf stanowił scenerię trylogii Strittmattera pt. "Sklep" (Der Laden).
Sklep i piekarnia były prowadzone przez rodziców pisarza do końca 1949 r. Obecnie funkcjonuje tutaj muzeum "Der Laden" , z oryginalnym wyposażeniem sklepowym i eksponatami pochodzącymi z okresu powojennego. Z kolei w byłej piekarni znajduje się niewielka wystawa poświęcona rodzinie, historycznej scenerii trylogii "Laden" oraz twórczości Erwina Strittmattera. W sali medialnej, dawnym internacie chłopięcym, można teraz obejrzeć filmy o Erwinie Strittmatterze lub posłuchać audiobooków trylogii "Laden" czy innej jego powieści "Pony Pedro" . Uwaga! Muzeum jest czynne tylko w czwartki i piątki (godz.13.00 – 16.00) oraz weekendy (11.00 – 16.00), od połowy marca do końca października (wstęp 3 euro) .
Z głównej drogi w Bohsdorf, po zwiedzeniu muzeum skręcamy w lewo. Tą drogą wjedziemy w las, docierając prosto do głównego celu naszej wycieczki, czyli wieży widokowej i jeziorka FelixSee (Feliksowy jazor). Powstało ono po zalaniu wodą kopalni odkrywkowej Felix, zamkniętej w 1930 roku. Po wdrapaniu się na szczyt wieży po 160 schodkach , czeka nas piękna panorama Pojezierza Łużyckiego. Są trzy platformy widokowe, ale to widoki z tej najwyższej, na wysokości 36-metrów zapierają dech w piersiach.
W wieży przesiedziałem prawie godzinę, chroniąc się przed ulewą, która dorwała mnie już w Bohsdorf. Przy wieży są siedziska i stoły. Można odpocząć, zjeść i ruszyć w dalszą podróż, asfaltową ścieżką wzdłuż jeziora. Przed nami piękne, łużyckie lasy i wrzosowiska. Dawne życie na łużyckiej wsi przybliży wam ekspozycja w skansenie, w Bloischdorf.
ZATOPIONY LAS
Zapadlisko nad kopalnią głębinową węgla brunatnego w drodze do Fredrichschain. Niespełna sto lat temu eksploatowano tu wyrobisko "Mulde Hermann", a od 1957 roku - podziemnymi chodnikami. Po zaprzestaniu wydobycia węgla, komory eksploatacyjne zapadły się, wypełniając się wodami gruntowymi. W rezultacie las sosnowy znalazł się pod wodą, stąd to miejsce nazywane jest "Zatopionym lasem".
Dalej zmodyfikowałem naszą górniczą trasę, zajeżdżając do jeszcze jednego ciekawego muzeum, zupełnie nie związanego z węglem. To muzeum Romy Scheinder, w zamku (dworku z 1620 r.), w pobliskim Klein Loitz. Trzy lata temu zamek kupilo stowarzyszenie „Institut Romy Schneider Archiv & Museum e.V.”, które urządziło tutaj Muzeum Romy Schneider, słynnej niemiecko – austriackiej gwiazdy filmowej lat 50 i 60. XX w., znanej z ról cesarzowej Sissi czy filmów z Alainem Delonem.
W muzeum zgromadzono wiele osobistych przedmiotów aktorki, a także jej listy i akta Stasi. Tak, tak, informacje o aktorce były systematycznie zbierane przez służby bezpieczeństwa aż do jej śmierci z powodu niewydolności serca w maju 1982 roku. Ministerstwo Bezpieczeństwa Państwowego (Stasi) zakwalifikowało ją jako „osobę negatywną i wrogą”.
Więcej informacji na temat muzeum na stronie stowarzyszenia TUTAJ
Na zamku w Klein Loitz, w pobliżu zabytkowego zegara, w ogrodzie na przeciwko wejścia w tym roku odsłonięto pomnik filmowej gwiazdy. Po zwiedzeniu muzeum warto tutaj wypić filiżankę , zjeść pyszne ciasto i wyruszyć dalej, w kierunku kolejnej miejscowości na naszej trasę - Hornow (łuż. Lěšće). Jest tu kilka miejsc, które warto zobaczyć a nawet - posmakować!
Zabytkowy młyn - jego trzon stanowi wiatrak kozłowy z 1787 r., który w latach 1929/30 został przebudowany na młyn motorowy. To rzadki przykład przejścia wiatraka rzemieślniczego w ten napędzany silnikiem. Do dziś zachowały się prawie w całości wszystkie maszyny i urządzenia, np. urządzenie do czyszczenia ziarna, kamienie młyńskie, młyny rolkowe, elewatory i przesiewacz. 12 lat temu przeszedł renowację i jest udostępniany turystom.
Kościół wiejski św. Marcina z początku XV w. wyróżnia się łaciatą, biało – brązową eleacją. Warty uwagi jest też ołtarz, barokowa drewniana chrzcielnica oraz zakrystia z barokową lożą. Hitem są kolorowe okna, których motywy powstały metodą wytrawiania. W pobliżu świątyni stoi 800-letni dąb o obwodzie 7,5 m. To nie tylko jeden z najstarszych, ale i najpotężniejszych drzew na Dolnych Łużycach. W pobliskim parku znajduje się również odrestaurowana XVII-wieczna piekarnia oraz cmentarz wojskowy.
Późnobarokowy zamek (dwór) – własność rody Wilkinsa a wcześniej ekscentrycznego księcia Pücklera znanego nam z parków w Bad Muskau i Branitz - zachował się do dziś w kształcie z 1862 roku. Wilkinsowie byli właścicielami kopalni węgla, po wojnie wywłaszczono ich z majątku.
Dworek stał się miejscem dla przesiedleńców, potem siedzibą szpitala i przedszkola. Dziś jest miejscem lokalnym centrum kultury. Możemy tu zobaczyć ekspozycję dotyczącą historii wsi, zamku czy parku.
Na koniec pobytu w Hornow coś dla smakoszy łakoci: łużycka manufaktura czekolady Confiserie Felicitas, prowadzone od ponad 20 lat przez pewną rodzinę. Nie tylko kupimy różnego rodzaju wyroby z czekolady, od pralinek po tabliczki "gorzkiej", ale i możemy na dłużej rozgościć się w kawiarni z ciastami i lodami. Można obejrzeć też pokaz produkcji czekolady a także zażyć sielanki w ogrodzie z zagrodą z kozami, końmi czy osiołkami.
Więcej info na stronie manufaktury - TUTAJ
Na czekoladę warto wybrać się z rodziną. Na dzieci oprócz słodkości czekają sympatyczne zwierzaki i plac zabaw. Z Hornow dojedziemy przez rezerwat przyrody "Luisensee" do wsi Jocksdorf, gdzie spotkacie się z małpami! Tak, tak jest tam takie małe zoo, atrakcja szczególnie dla rodzin z dziećmi. Stamtąd udajemy się do Izby Pamięci w Gross Kölzig, gdzie zgromadzono wiele pamiątek po dawnym przemyśle górniczym. Pętlę kończymy przy pobliskiej cegielni w Klein Kölzig.
fot. AffenZoo-Jocksdorf
Pięknie opowiedziane i pokazane.
Pozdrawiam serdecznie.
Zawsze w takich momentach doznaje ogromnego uczucia ...żalu?... zazdrości?,że Oni ze zwykłego powyrobiskowego jeziora / koło Budziszyna np./ potrafią zrobić turystyczną atrakcje.